Zamordowany bez wyroku

Publikujemy wspomnienia byłego więźnia kieleckiego więzienia przy ul. Zamkowej, Zdzisława Jędrzejkiewicza. Był on świadkiem ostatniej drogi Józefa Chmielewskiego, zastępcy szefa działu politycznego V Okręgu NSZ, a także oficera oświatowo-wychowawczego Brygady Świętokrzyskiej (pełny życiorys przeczytasz: http://ompio.pl/wiezniowie/chmielewski-jozef/). Oficjalnie jako przyczynę śmierci Józefa Chmielewskiego podano zapalenie płuc. Jednak siostra, która ekshumowała ciało widziała ciemną pręgę na szyi brata. Relacja Zdzisława Jędrzejkiewicza potwierdza, że został on zamordowany.

Zamordowany bez wyroku w dniu 17 maja

„Siedziałem w celi nr 3 oddziale II na I piętrze. Był dzień 17 maja 1950 r. w południe. Przypadek zrządził, że stojąc przy oknie, odchyliłem róg blachy zasłaniającej okno. Z oddziału III-ego wyszedł mjr. Józef Chmielewski ps. „Aleksander” z Narodowych Sił Zbrojnych. Widywałem go w Kielcach w 1944 roku. Wtedy nosił pseudonim „Karol” i był szefem propagandy w V Okręgu NSZ, związany z Brygadą Świętokrzyską. Później w 1945 r., w czasie studiów, widywałem go w II Domu Akademickim w Krakowie.
Na III oddziale był przez szereg tygodni przesłuchiwany przez kpt. Edmunda Kwaska naczelnika Wydziału Śledczego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach. Siedział tam w tzw. psiej budzie to jest w karcerze w celi, która służyła oprawcom z WUBP do przesłuchań. Z oddziału III-ego prowadził Go sanitariusz plutonowy Styczeń, którego przezywano „Kaczką” z racji kaczego chodu. Miał platfusa i jak szedł to kiwał się na boki.Dzień był pogodny, słoneczny, ciepły. Mjr. Józef Chmielewski zdjął marynarkę, niósł ją w lewej ręce. Szedł w koszuli. Rozglądał się, był rześki. Nie wyglądał na chorego. Parę sekund później, wyszedł za nim z oddziału III-ego kpt. Edmund Kwasek. Plut. „Kaczka” prowadził Józefa Chmielewskiego do budynku szpitala więziennego, w którym było także wejście do karcerów (schody w prawo w dół) i przejście do piwnicy gdzie wieszano skazanych. Przy wejściu do budynku szpitalnego, stał por. Wacław Ziółek i „Spec” zastępca naczelnika więzienia ds. wychowawczych (politycznych). Mjr Józef Chmielewski z „Kaczką”, a za nim kpt. Edmund Kwasek, por. Wacław Ziółek i „Spec” weszli w drzwi budynku szpitalnego. Charakterystyczne było przy tym, że w wejściu chwilę się zatrzymali z półobrotem w prawo, co było oznaką, że wchodzą w dół do karcerów. Schody w dół do karcerów były zaraz za drzwiami wejściowymi i gdy odprowadzano więźniów do karcerów, zawsze obserwowaliśmy tą krótką chwilę zatrzymania.
18 maja 1950 r. stukaniem przez ścianę alfabetem „5 x 5”podano nam w celi, że mjr Józef Chmielewski nie żyje, że został zamordowany. Wiadomość tą potwierdził przy kolacji „kalifaktor” (więzień funkcyjny) Parcheta, korzystając z nieuwagi oddziałowego, gdy nalewał mi w drzwiach kaszę do miski. Następnego dnia plut. „Kaczka” rozpowiadał, że Józef Chmielewski zmarł na zapalenie płuc. Takie świadectwo zgonu wydał lekarz dr Balicki. Zamordowanego pochowano na cmentarzu na Piaskach, skąd siostra jego pani Zofia B. z Warszawy ekshumowała zmarłego, wywożąc zwłoki do grobu rodzinnego. Z listu pani Zofii B. do mnie: „Ja sama ekshumowałam brata i własnoręcznie przenosiłam go z trumny więziennej do drugiej, widziałam w jakim był stanie, lecz mogłam tylko domyślać się o rodzaju śmierci. Przy tym był to wyrok bez rozprawy”. Mjr Józef Chmielewski nigdy nie był sądzony w Kielcach. Żaden sąd nie wydał na Niego wyroku. Zginął zamordowany. Sprawców mordu dotąd nie sądzono.”

Relacja b. więźnia: Zdzisław Jędrzejkiewicz
Księga Więźniów Nr 212/50
Więzienie w Kielcach