List z więziennej celi

Publikujemy dziś list z kieleckiego więzienia, który napisał do żony plut. pchor. Wojska Polskiego, porucznik Narodowych Sił Zbrojnych, Kazimierz Nowak, ps. „Łoś”. Urodzony w Dzierążni, w czasie okupacji był dowódcą oddziału partyzanckiego działającego na terenie powiatu pińczowskiego. Dowodził 3 kompanią 204 Pułku Piechoty Ziemi Kieleckiej NSZ. Po wojnie organizował bazy przetrwania dla żołnierzy NSZ na Ziemi Lubuskiej. Po ślubie zamieszkał z żoną w Gdańsku, a później rozpoczął studia na SGGW w Warszawie. Został aresztowany w 1950 r. w związku z rozpracowywaniem żołnierzy NSZ i Brygady Świętokrzyskiej. Po brutalnym śledztwie i procesie, w którym nie przyznał się do zarzucanych czynów, został skazany na karę śmierci. Ciężko chory, długo nie mógł uzyskać zgody na leczenie. Zmarł niedługo po przewiezieniu go, w bardzo ciężkim stanie, do szpitala więziennego na Montelupich w Krakowie 13 października 1952 r. Na kilka dni przed śmiercią dowiedział się o
zamianie kary śmierci na karę dożywotniego więzienia…..
————————
Za udostępnienie listu i fotografii dziękujemy p. Jerzemu Jurewiczowi z Ottawy.

 

Kielce, dn. 6. 7. 1952 r.

Boziu Moja Najdroższa!

Nie wiem czy list mój zastanie Cię w domu, bo przypuszczam, że miesiąc lipiec spędzasz na wczasach w Zakopanem, tak jak mi w liście wspomniałaś. Cieszę się, że udało Ci się z tymi wczasami, wreszcie będziesz mogła trochę wypocząć i nabrać sił do nowej pracy. Ciekawy jestem, czy nadal w tej szkole po wakacjach będziesz pracować. W ubiegłym tygodniu otrzymałem Twój list (pisany nie wiem kiedy, bo nie ma daty, a z treści trudno się domyśleć). No ale ja wyczuwam, że pisałaś go gdzieś w połowie czerwca. Uspokoił on mnie i bardzo ucieszył, bo przecież po widzeniu się z Tobą nie miałem żadnej o Tobie wiadomości. Był on bardzo miły i czuły. Z niego właśnie dowiedziałem się, że udało ci się skorzystać z wczasów w Zakopanem. Pytasz się Kochana czy otrzymałem chusteczkę. Otóż do tej pory prócz tego jedynego listu, o którym Ci powyżej wspomniałem nic od Ciebie nie otrzymałem.

U mnie nadal bez zmian, leżę już miesiąc czasu w łóżku i nie wolno mi stawać. Czekam na ten wyjazd do szpitala więziennego w Krakowie, ale władze sądowe tak wolno załatwiają te sprawy, że chyba wpierw śmierci się tutaj doczekam niż tego wyjazdu. Temperatura trochę spadła, rano mam normalną, a wieczorem około 38 stopni. Czuję się osłabiony, gorączka przez 3 tygodnie (40 – 39 stopni) zjadła mnie solidnie. Przeklinam co dzień tą „biurokrację”. Tu człowiek męczy się i każdy dzień pobytu w tych warunkach bez leczenia może zagrażać jego życiu, a oni tam miesiącami spokojnie załatwiają te sprawy. W końcu doprowadzą do tego, że zamiast do szpitala nadawał się będę prosto na cmentarz. No, ale może tak źle nie będzie i wreszcie ruszy sumienie którego z panów biurokratów i wreszcie dostanę się do tego szpitala. A tam jestem pewny, że w krótkim czasie wyleczą mnie i postawią całkowicie na nogi. Jeśli się tam tylko dostanę to absolutnie się o swoje zdrowie martwił nie będę, bo wiem z opowiadania innych, jak tam leczą i jakie tam są warunki. Widziałem ludzi, którzy tam wyjeżdżali i popowracali. Wracali dobrze odżywieni, a wyjeżdżali jako półtrupki. Tak więc Kochanie, została mi jedyna nadzieja powrotu do zdrowia, to szpital. Ale dość już o tym.

Pieniądze na czerwiec otrzymałem i serdecznie Ci za nie dziękuję. Pieniędzy wystarczy mi na lipiec. Także przyślij mi dopiero na sierpień, ale  o ile będziesz mogła to na początku tygodnia, bo nie miałbym w sierpniu za co kupić wypiski.

Kochany Kociaczku tęsknie bardzo za Tobą i dziś myślę o Tobie. Często myślami błądzę po Zakopanym  i rączkach Swej Bozi, ale jakoś mi się trudno z Bozią połączyć myślami. Wypoczywaj Kochanie i korzystaj, ile się tylko da z tych wczasów. Ciesz się, że pogoda Wam tymczasem dopisuje. Kończę, pa Kochanie i całuję serdecznie.

Twój Kazik