System reglamentacji towarów wprowadzano w powojennej Polsce trzykrotnie (w latach 1944-1949, 1951- 1953 i 1976- 1989), ale to ten ostatni pełen absurdów i uciążliwości stał się ikoną niewydolności gospodarki PRL.
W czerwcu 1976 roku rządowi Jaroszewicza na skutek gwałtownych protestów i strajków, nie udało się podwyższyć cen żywności. Lipiec przyniósł 200 procentowy wzrost sprzedaży podstawowych towarów spożywczych. W sklepach zaczęło brakować cukru. I tak po 23 latach „bez kartkowego” życia Polacy 12 sierpnia 1976 roku dostali „bilety towarowe” na cukier. Ta eufemistyczna nazwa miała nie budzić w obywatelach złych skojarzeń. Jednak ulica i tak nazywała je kartkami. Łatwo pomyśleć, że rządzącym chodziło jedynie o podniebienia łasuchów. Nic bardziej mylnego. Rząd chciał ograniczyć spożycie cukru aby po pierwsze ograniczyć bimbrownictwo a za czym idzie zwiększyć wpływy państwa ze sprzedaży alkoholu, a po drugie nadwyżki cukru chciano kierować na eksport.
Od tego momentu gospodarka Polski Ludowej zmierzała ku katastrofie. Kolejki przed sklepami wydłużały się a towary znikały z półek. Doprowadziło to do reakcji społeczeństwa. Kiedy sierpniową nocą 1980 roku powstawała w Stoczni Gdańskiej lista postulatów w punkcie 11 znalazło się: „Wprowadzić na mięso i przetwory kartki – bony żywnościowe (do czasu opanowania sytuacji na rynku)”. Był to krzyk robotników, którzy w jakikolwiek sposób chcieli zapewnić Polakom chociażby minimalny dostęp do najpotrzebniejszych artykułów żywnościowych. Rozmowy na linii Solidarność- władza trwały kilka miesięcy. Ostatecznie 1 kwietnia 1981 roku rządzący wprowadzili reglamentowaną sprzedaż mięsa i jego przetworów. Oczywiście ściśle uregulowano komu ile przysługuje tego „rarytasu”- pracownicy fizyczni i dzieci mieli miesięczny przydział 4 kilogramów a pracownicy umysłowi już tylko 2,5 kilograma.
Kartki na mięso to był początek. Potem zaczęto reglamentować masło, mąkę pszenną, płatki zbożowe, ryż, proszek do prania. Rok później dodano czekoladę i wyroby z niej, kaszę, alkohol, papierosy, mydło. Rodzice aby kupić mleko w proszku, masło, cytrusy, ser, oliwkę, watę, kocyk, pieluchy i inne potrzebne artykuły dla niemowląt i najmłodszych dzieci musieli okazywać w sklepach Książeczkę Zdrowia Dziecka ze stosownym wpisem poświadczającym posiadanie potomka. Papier toaletowy można było dostać za pokwitowaniem ze skupu makulatury oczywiście też na kartki. Kilogram oddanej makulatury to była jedna rolka kiepskiej jakości papieru toaletowego.
Niektóre towary, takie jak a przykład przybory szkolne, olej czy buty na kartki były jedynie okresowo. W 1984 roku na kartki zaczęto sprzedawać benzynę, choć ta w inny sposób była już reglamentowana wcześniej.
Sposób rozdziału dóbr był odgórnie ustalany i mocno zbiurokratyzowany. Co miesiąc władze informowały obywateli o zmianach w systemie kartkowym. Różny był też system rozdziału przydziałów w zależności od wykonywanego zawodu.
Polacy radzili sobie jak mogli. Zdobywali mięso z nielegalnego (do 1986 roku) uboju gospodarczego, wymieniali się kartkami. Funkcjonował przelicznik- np. za trzy kartki papierosowe można było dostać kartkę na pół litra alkoholu. Najmniej wartościowe w wymianie były karki na mąkę i ryż a najdroższe na benzynę. Kwitł również handel pustymi blankietami kart zaopatrzenia. Kartki stały się również swoista walutą. Fani serialu „Alternatywy 4” i barejowskiego przedstawiania peerelowskiej rzeczywistości pamiętają scenę negocjacji ceny wykonania usługi z murarzem: “A na co mi pieniądze panie? Co innego kartki. Wie pan no, na mięso bym wziął albo na cukier. No dasz pan kartki, dołożysz pan tausena żebym miał za co wykupić i sztymuje”.
Od lutego 1983 roku władza ludowa zaczęła znosić kartki na poszczególne towary. Cukier bez kartek można było kupić już od listopada 1985 roku, od marca 1988 zakończono regulowana sprzedaż czekolady a 1 stycznia 1989 roku benzynę. Jednak najdłużej reglamentowanym towarem było mięso- kartki przestały funkcjonować dopiero w lipcu 1989 roku.