Z 8 na 9 września 1945 roku w lesie pod wsią Mychów w powiecie ostrowieckim zostało zamordowanych przez UB pięciu żołnierzy Armii Krajowej. W sierpniu 1945 r. brali oni udział w akcji rozbicia więzienia kieleckiego przez oddziały dowodzone przez kapitana Antoniego Hedę „Szarego”.
7 września 1945 roku w Podkońcach w powiecie iłżeckim grupa operacyjna Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego z Kielc pod dowództwem kpt. Maksymiliana Pory aresztowała sześciu żołnierzy AK:
Władysława Rondudę ps. „Juno”
Mariana Staneckiego ps. „Stanowczy”
Tomasza Pochylskiego ps. „Tom”
Stanisława Dziurę ps. „Sokół”
Stanisława Włodarskiego ps. „Sęp”
Edwarda Mazana ps. „Śmiały”
Byli to podkomendni podporucznika Antoniego Dziury ps. „Szczęk”, który kierował konspiracją na terenie gminy Rzeczniów od momentu powstania tam pierwszych struktur poakowskich. Aresztowani zajmowali się zwalczaniem bandytyzmu w okolicach Iłży i w gminie Rzeczniów. Przewieziono ich do Sienna i umieszczono w areszcie. W nocy około 30 osobowy oddział ROAK (Ruch Oporu Armii Krajowej) księdza Stanisława Domańskiego ps. „Cezary” z miejscowej placówki podjął próbę odbicia więźniów. Niestety akcja zakończyła się niepowodzeniem. Nazajutrz rano zmaltretowanych Akowców przewieziono do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Tam poddano ich kolejnym okrutnym przesłuchaniom. W czasie śledztwa Władysław Ronduda „Juno” przyznał się, że na terenie swojej posesji w Wierzbniku ukrył broń. Dlatego uniknął losu jaki spotkał jego kolegów. W nocy załadowano na samochód ciężarowy pięciu żołnierzy „Szczęka” i wywieziono ich za Ostrowiec do lasu w okolice wsi Mychów. Tam zostali rozebrani do naga. Ustawiono ich nad rowem i rozstrzelano. Przed śmiercią wszyscy krzyknęli: „Niech żyje Polska Niepodległa”.
Świadkiem tego tragicznego wydarzenia była Helena Bąk (mieszkanka Mychowa), która nie mogła spać w nocy z 8 na 9 września 1945 r. Kiedy usłyszała warkot ciężarówki pobiegła do pobliskiego lasu. Ukryta obserwowała cały przebieg egzekucji. Nagie zwłoki zostały pochowane przez mieszkańców Mychowa dopiero po kilku dniach, kiedy już zaczęły się rozkładać. Gdy upłynęło kilka miesięcy, rodzice pomordowanych na własną rękę dokonali ekshumacji ciał.
Żołnierze AK zamordowani pod Mychowem są upamiętnieni na tablicy przy kościele parafialnym.
Artur Szlufik
Źródło: Grzegorz Sado, O Polskę biało-czerwoną. Ksiądz Stanisław Domański ps. „Cezary” (1914-1946), Kielce 2009, s. 58-59.
Fot. Boguś Prystasz