Na jego pierwszy wernisaż nie przyszedł nikt, bo właśnie w tym dniu na Placu Defilad miał swoje słynne przemówienie Władysław Gomułka. Jego brat Jakub został zamordowany przez komunistów. Sam artysta uciekł z PRL-u przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Jan Lebenstein (1930-1999) był jednym z najciekawszych polskich malarzy i grafików XX wieku. Urodził się w żydowskiej rodzinie w Brześciu na Bugiem. Jego ojciec Paweł, dyżurny ruchu na stacji Brześć Centralny, był członkiem zgrupowania AK do spraw sabotażu i dywersji kolejowej. Niemcy zamordowali go w 1944 r. Jego bracia byli również członkami konspiracji. Starszy z nich – Józef kontynuował walkę przeciw komunistom. Został zastrzelony przez bezpiekę w 1945 r.
Dla młodego Janka sztuka okazała się jedyną możliwością odnalezienia się w komunistycznej rzeczywistości:
„Byłem wyobcowany. Zdecydowałem się być malarzem właśnie dlatego, że byłem wyobcowany. Po prostu byłem obcy i cały ten PRL, to wszystko było dla mnie absolutnie wrogie. Z tym systemem, który powstał, wiedziałem, że nie mam żadnej szansy. Jedyną szansą, która mi zostawała, był margines.”
Nawet po “odwilży” 1956 r. peerelowskie środowiska artystyczne wydawały mu się obce. W wywiadzie udzielonym Dorocie Jareckiej mówił o tzw. awangardzie w powojennej Polsce: “Ja nie mam mentalności czekisty, ale w zasadzie te wszystkie ugrupowania to… rozstrzeliwać… Jedyną szansa było znaleźć się poza. Mnie się to udało i jest to jedyna pozytywna rzecz, jaką mogę znaleźć w tym okresie”.
W 1959 r. uśmiechnęło się do niego szczęście. Jan Lebenstein dostał Grand Prix na międzynarodowym Biennale Malarstwa Młodych w Paryżu. Gdy wyjechał po odbiór nagrody, postanowił nie wracać do PRL. Niestety, po przyjeździe do stolicy Francji i początkowym zachłyśnięciu się wolnością, wkrótce zorientował się, że kwitnie tam zachodnia odmiana komunizmu:
„Ja nie lubię tych maszerujących kolumn. Te maszerujące kolumny awangardy, awangardy czerwonej, brunatnej czy awangardy maoistowskiej są identyczne. Dlatego miałem później trudności w Paryżu, bo nie lubiłem kolumny maoistowskiej. Ale w Paryżu wtedy trzeba było być w tłumie z awangardą”.
Kontakty utrzymywał ze środowiskiem polskich emigrantów skupionych wokół paryskiej “Kultury” Jerzego Giedroycia. Przyjaźnił się z Aleksandrem Watem, Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, “Kotem” Jeleńskim i Czesławem Miłoszem.
Ten ostatni niezwykle barwnie opisywał wyjątkową twórczość Lebensteina: „Jego ludobestie i potwory są jakby odpowiedzią na demonizm czający się i w materii, i w świecie ludzkim. Demonizm wielkiego miasta znajduje u niego wyraz w niby-ludziach, niby-zwierzętach, siedzących w kinie albo na stacjach metra, w sprzężeniu seksu ze szkieletem w konwentyklach prostytutek”.
Szkic do kompozycji z cyklu Sale kinowe (fot. Szyfr Lebensteina. Polska w XX wieku. Śladami rysunków Jana Lebensteina, Warszawa 2010)
Niechęć do totalitarnych ideologii łączyła się u niego z niechęcią do głównych nurtów sztuki współczesnej. Jak pisała Małgorzata Stalmierska: “Do sztuki współczesnej ogólnie miał stosunek, by rzec łagodnie: nieprzychylny. Nie lubił rozwijającej się wówczas abstrakcji geometrycznej, którą nazywał stylem łazienkowym – bo miała w sobie podobny ładunek emocjonalny co… glazura. Krytykował malarstwo intelektualne, czy raczej pseudointelektualne, pozbawione uczuć. Młodszej o pokolenie Katarzynie Kozyrze, autorce słynnej ‘Piramidy zwierząt’, składającej się z wypchanych stworzeń osobiście do tego celu wybranych przez artystkę jeszcze za ich życia, radził, żeby sama się wypchała i wystawiła w galerii.”
Lebenstein narażał się w ten sposób francuskim koteriom artystycznym. Czesław Miłosz tak pisał o jego bezkompromisowości: “Nie zrobiłem nic, żeby siebie lansować, postępowałem wbrew swoim interesom, jeżeli tak chciała moja fantazja, choć nie posuwałem się równie daleko jak Jaś Lebenstein, który najbardziej wpływowego krytyka paryskiego zrzucił ze schodów”.
Twórczość Lebensteina broniła się sama. Jego malarstwo było wysoko ceniono przez krytyków, marchandów i kolekcjonerów sztuki. Wystawiane w prestiżowych galeriach Paryża, Brukseli, Amsterdamu, Mediolanu aż po Nowy Jork. Jego oleje, gwasze i grafiki cieszyły się niesłabnącym zainteresowaniem.
Na początku lat 70. zaprojektował witraż dla Centrum Dialogu ojców pallotynów przy rue Surcouf w Patyżu. Nieziemskie wizje Apokalipsy są jedną z najbardziej interesujących przedstawień tego tematu w historii polskiego malarstwa. Jak sam stwierdził w rozmowie z Herlingiem-Grudzińskim: „jeśli ma się do czynienia ze zjawiskiem absolutnym (…) jestem na kolanach. Uważam, że udało mi się dotknąć cząstki czegoś wielkiego, no to można tylko na kolanach. (…) My wszyscy, każdy z nas, jesteśmy nasyceni taką czy inną treścią biblijną (…) Apokalipsa nie jest żadnym tematem ani wymyślonym, ani specjalnym. To jest temat, który ciągle wraca w naszej cywilizacji, (…) To co jest w Apokalipsie jest sprawą odwieczną. (…) Jest pewna ogólna ciągłość kulturalna, do której ludzie w końcu chcą powrócić po wszystkich wydarzeniach, eksperymentach myślowych i formalnych, co okazały się wielkim fiaskiem. Dlaczego do Apokalipsy? Bo to jest jedyna rzecz, która się spełni.”
Witraż Apokalipsa, 1972 r. (fot. Szyfr Lebensteina…)
Kolejnym wielkim sukcesem Lebensteina były ilustracje do “Folwarku Zwierzęcego” Georga Orwella. Jan Lebenstein sam siebie nazwał malarzem “komedii zwierzęco-ludzkiej” a Janusz Jaremowicz nazywał go “kocurem Pana Boga”. Dusza twórcy znalazła więc wspaniałe odzwierciedlenie w faunie zaludniającej stronice dystopijnej powieści słynnego Anglika.
Meeting (Spotkanie) 1974 r., ilustracja do Folwarku Zwierzęcego George’a Orwella (fot. Szyfr Lebensteina…)
Lebenstein był również mistrzem karykatury. Sposób w jaki przedstawiał absurdy PRL-u do dzisiaj urzeka współczesnych odbiorców.
Władza, 1968 r., karta ze szkicownika “Sprawy nieco boczne” (fot. Szyfr Lebensteina…)
Szczytem karykaturalnej twórczości Lebesteina były plakaty wymierzone przeciwko stanowi wojennemu w PRL. Publikowane na emigracji we Francji ukazywały masakrę w kopalni “Wujek” i wronowatą chimerę w czapce generalskiej i ciemnych okularach, przybliżając Francuzom tragedię Polaków pod rządami gen. Jaruzelskiego.
Francuski plakat przedstawiający trumny przed kopalnią “Wujek” i gen. Jaruzelskiego meldującego “Wszystko w porządku Towarzyszu!” (fot. Szyfr Lebensteina…)
Po 1989 r. nastąpił triumfalny powrót Lebenteina do ojczyzny. Zaczęły się wystawy od Warszawy, Krakowa po Olsztyn, Lublin, Rzeszów. W 1991 r. Jan Lebenstein zaprosił na swoją wielką, retrospektywną wystawę w “Zachęcie” Czesława Hołuba, krajanina z Brześcia, żołnierza AK, “WiN”, wieloletniego więźnia politycznego PRL-u, przyjaciela swojego zamordowanego brata, Józka. Hołub przywiózł rysunki Lebensteina z lat czterdziestych. Artysta był wzruszony.
Rysunek z czasów II wojny światowej, ok. 1943 (fot. Szyfr Lebensteina…)
Potem Lebenstein przyjeżdżał do Polski na coraz dłuższe pobyty. Niepokoiła go łagodność i wyrozumiałość nowych elit politycznych wobec funkcjonariuszy minionej epoki. Nawiązał stałą współpracę z “Rzeczpospolitą”, opatrywał rysunkami publikowane na łamach gazety opowiadania Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, z którym czuł się najbliżej związany spośród paryskiej emigracji. “Lebenstein jest dla mnie malarzem ledwie uchwytnej wieloznaczności świata, w którym żyjemy” – podsumowywał twórczość przyjaciela Herling-Grudziński.
Jan Lebenstein zmarł 28 maja 1999 w Krakowie. Po jego śmierci Sławomir Mrożek napisał: “On nie potrzebował zmian, mnie nosiło po świecie, tym na zewnątrz mnie i tym we mnie. On był męczennikiem swojej jednorodności, która w końcu go zabiła. (…) Jaś nie umarł na alkohol, na nikotynę, ani na żadną z chorób, które znaleźli w nim lekarze. Umarł na koncentrację i na konsekwencję.”
Artysta pochowany został na Starych Powązkach w Warszawie, a jego nagrobek zdobi Baranek Boży wzorowany na przygotowanym przez Lebensteina witrażu dla kaplicy ojców pallotynów w Paryżu.
(fot. www.fotoforum.gazeta.pl)
Bruno Wojtasik
Żródła:
Marek Nowakowski, Szyfr Lebensteina. Polska w XX wieku. Śladami rysunków Jana Lebensteina, Warszawa 2010.
Sławomir Mrożek, Lebenstein https://wyborcza.pl/7,75410,709322.html
Małgorzata Stalmierska, Jan Lebenstein – obrazy na marginesie https://czasnawnetrze.pl/pasje/sztuka/15942-jan-lebenstein-obrazy-na-marginesie
Stanisław Gieżyński, Jan Lebenstein – buntownik z powodu https://www.weranda.pl/sztuka-zycia/artysci/buntownik-z-powodu
Małgorzata Kitowska-Łysiak, Jan Lebenstein https://culture.pl/pl/tworca/jan-lebenstein
Paryż: Galerie Roi Doré – „Jan Lebenstein. In Memoriam”. Paryska wystawa prac na papierze. http://www.vectorpolonii.com/paryz-galerie-roi-dore-jan-lebenstein-in-memoriam-paryska-wystawa-prac-na-papierze/
Dawid Wildstein, Geniusz Lebensteina https://teologiapolityczna.pl/dawid-wildstein-geniusz-lebensteina
Jan Lebenstein – niedoceniony geniusz. Wywiad z Bogdanem Jakubowskim https://oksanabagriy.pl/jan-lebenstein-niedoceniony-geniusz-wywiad-z-bogdanem-jakubowskim/
Maria Marszałek, Pogranicze Bestiarium i humanitarium w ilustracjach Jana Lebensteina do Folwarku zwierzęcego George’a Orwella https://www.kul.pl/files/564/public/ARTykuly/ARTykuly005-006/ARTykuly005-006_1.PDF