Czy przetrwały ukryte dokumenty NSZ?

17 czerwca 1953 roku trzech funkcjonariuszy Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach weszło na posesję domu przy Placu Świętego Wojciecha w Kielcach. Mieli jeden cel – dokonanie rewizji i odszukanie archiwum kieleckiej organizacji Narodowych Sił Zbrojnych. Dokumenty i pieczęcie ukrył w maju 1944 roku Marian Łagowski ps. „Niedziela” – z-ca kierownika Akcji Specjalnej Komendy Okręgu V Kieleckiego.

Dokumenty zostały zakopane w metalowej kasetce przy jednym ze słupków ogrodzenia. Poszukiwania były bardzo dokładne. Wzdłuż całego płotu wykopany został na głębokość 80 cm rów długości około 8 metrów, szeroki na 70 cm. Wynik poszukiwań był jednak mizerny. Jedynym znaleziskiem były ślady metalowego pudełka i trzy skrawki papieru zapisane różnymi cyframi. Mimo dokładnego sprawdzenia terenu kolcem saperskim nic więcej nie odnaleziono. Jak raportował por. Błażukiewicz, kasetka z zawartością dokumentów niewątpliwie została wykopana.

Skąd UB w 1953 r. dowiedział się o zakopanych dokumentach NSZ? Wyjawił to podczas kolejnego śledztwa sam Marian Łagowski, który widocznie już wiedział, że dokumentów tam nie ma. W tym czasie UB podjęło starania o jego zwerbowanie do ustalenia ukrywających się kilku oficerów NSZ, w tym szefa wywiadu Komendy Okręgu NSZ Kielce kpt. „Wiktora”.

Łagowski, który w 1946 r. był już aresztowany za prowadzenie działalności szpiegowskiej i skazany na 8 lat pozbawienia wolności, został zwolniony z więzienia w 1949 roku. Wyłączył się z jakiejkolwiek działalności politycznej, jednak pozostawał w kręgu zainteresowań UB. Tym razem zamierzano pozyskać go jako informatora. Sposobu werbunku nie ukrywano. Marian Łagowski miał na utrzymaniu żonę i trzy córki, długo nie mógł znaleźć pracy ze względu na wyrok za działalność polityczną, dopiero zatajenie tego faktu pozwoliło mu znaleźć prace. UB zamierzało go tym szantażować, grozić pozbawieniem źródła utrzymania. Plan przedsięwzięć operacyjnych związanych z werbunkiem opracowano bardzo szczegółowo. Zaczęto od budowania siatki agentów i przesłuchiwań rozpracowywanego. Marian Łagowski odpowiadał na pytania UB szczegółowo podając wiele faktów z działalności NSZ. Charakterystyczne jest jednak to, że w zeznaniach tych padają fakty, o których Łagowski wie, że mogą być już znane funkcjonariuszom UB i nazwiska osób nieżyjących lub przebywających za granicą. Właśnie w czasie jednego z przesłuchań Marian Łagowski opowiedział wrocławskiemu UB o zakopanych w Kielcach dokumentach. W kasetce ukryte były m.in. odpisy 19 wyroków śmierci, wykonywanych przez Akcję Specjalną w Kielcach, opisy akcji, druki kenkart oraz pieczęcie urzędów służące do wyrabiania dokumentów legalizacyjnych. Co się z nimi stało – nie wiadomo. Być może wcześniej wydobyła je Alicja Guzik – łączniczka Stefana Marcinkowskiego „Poraja” – komendanta Podokręgu NSZ Kielce i szefa I Oddziału Personalno-Organizacyjnego Okręgu V NSZ Kielce i przed opuszczeniem Polski z Brygadą Świętokrzyską ukryła je w innym miejscu? Czy może przetrwały? Nie jest to niemożliwe, bo przecież długo po wojnie odnalazła się część archiwum NSZ ukrytego w kamienicy przy ulicy Silnicznej. Gdyby się odnalazły dokumenty z Placu św. Wojciecha, byłyby bezcennym świadectwem działalności oddziału Akcji Specjalnej NSZ w Kielcach. Wiele spraw, zwłaszcza tych związanych z wydanymi wyrokami śmierci udałoby się wyjaśnić.

Fot. Na tym podwórku UB szukał ukrytych dokumentów NSZ.

Marek Maciągowski