Otton Grynkiewicz. Dramatyczna relacja zesłańca.

W Ośrodku Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej prezentowana była wystawa malarstwa Ottona Grynkiewicza, pochodząca ze zbiorów Muzeum Historii Kielc. Ich twórca osobiście doświadczył piekła sowieckiego terroru. Jest to także opowieść o tragicznym losie deportowanych w trakcie wojny Polaków. Urodził się w r. 1931 w Grodnie gdzie mieszkał do r. 1939, a następnie po powrocie ojca z frontu niemieckiego w Kozłowikach, u swoich dziadków, wraz z rodzicami. Ojciec Domicjan Grynkiewicz był zawodowym podoficerem w 76 Pułku Piechoty w Grodnie.

„20 czerwca 1941 roku NKWD aresztowało ojca, oskarżając o spisek powstańczy przeciwko władzy radzieckiej.” Zapakowani całą rodziną do bydlęcych wagonów docierają do Prużan, gdzie zostają rozdzieleni – ojciec do więzienia, matka z dziećmi – w nieznane. „Stłoczonych – po pięć, sześć rodzin – w bydlęcych wagonach, przystosowanych do przewożenia „ludzi jak bydła”, po kilku tygodniach w zaduchu i smrodzie dowieziono nas do Nowosybirska, a dalej barkami w dół rzeki Ob, do osiedlenia w głębi syberyjskiej tajgi.”

Dotąd pamięta dantejskie sceny spowodowane chmarą komarów. Tamtejsi ludzie nasycali dziegciem ubrania i jakoś sobie radzili, zresztą przywykli. W przerażonej, skłutej do krwi gromadzie zesłańców rozlegał się jeden wielki płacz.

„We wsi Jakowiewka przydzielono nam chałupę bez okien, z niedomykającymi się drzwiami. Wewnątrz izby był wielki piec chlebowy. Tylko tyle. Mamę zatrudniono jako szwaczkę. Łatała znoszoną, podartą odzież. Ja dostałem pracę jako pomocnik drwali w brygadzie zesłanych Polaków. Julia błąkała się w pobliżu matki. Spaliśmy na podłodze. Głodowaliśmy. Pomogli nam tubylcy – częściowo z dobrego serca, częściowo za sukienkę mamy, serwetę, czy prześcieradło itp. Pierwsza nasza syberyjska zima 1941/42 była bardzo ciężka. Zetknęliśmy się z nieznanymi nam żywiołami: mrozu, zamieci, obcości otoczenia i ogólnie obcości przyrody. Na wyżywienie dostawaliśmy dobowy przydział chleba: 500 gramów dla pracującego, 250 gramów dla dziecka i jakieś drobne zakupy w sklepiku. Mama co tydzień musiała meldować się w placówce NKWD. Przeżyliśmy następne dwie syberyjskie zimy.” Grynkiewiczowie nigdy nie mieli wyroku sądowego.  „W marcu 1944 roku już „wolni”, amnestionowani, chorzy na malarię, z dobytkiem na sankach, ratując życie, wyruszyliśmy pieszo po zamarzniętej rzece Ob do Kołpaszewa. W pierwszych roztopach, po śniegu i wodzie przewędrowaliśmy przeszło 150 km. Mama dostała pracę w szwalni, ja w zakładzie szewskim. Zamieszkaliśmy u naszej dalekiej krewnej – też zesłanki.” Po latach swoje przeżycia z tamtego okresu przedstawił w formie obrazów.

Sen, http://scksedziszow.pl/obrazyMHK.htm

 

Obraz „Sen” przedstawia wnętrze małej chatki gdzie trzy skulone osoby ubrane w łachmany leżą na prowizorycznym posłaniu na klepisku. Jedynie oczy matki są czujnie otwarte, wokół napisy cyrylicą: głód, wszy, mróz, tęsknota, rozpacz. Na innym płótnie te same postaci boleśnie przegięte, brną gdzieś w zamieci śnieżnej. Na kolejnym para wygłodniałych dzieci zagląda przez okno do dostatniego domu tubylców. Na stole paruje samowar, podano rybę, kawior. Jednym z motywów, który pojawia się w twórczości artysty jest wizerunek matki – opiekunki, żywicielki. To przykład miłości macierzyńskiej, która pozwoliła przetrwać okrutny czas na zesłaniu.

 

Martwa natura, http://scksedziszow.pl/obrazyMHK.htm

 

„W czerwcu 1944 roku przewieziono nas do Stawropolskiego Kraju na Stepy Kałmuckie. Po zmianie klimatu ustąpiły ataki malarii. Mama została dojarką, a ja rolnikiem i pastuchem, siostra – pod opieką mamy. Państwowe gospodarstwo hodowlane, czyli sowchoz, składał się z kilku ferm rozrzuconych na dużym obszarze stepu. Były też liczne pola uprawne. Pracowałem jako oracz – poganiacz wołów i pastuch; w każdej specjalności na okrągło – od świtu do nocy. Jedzenie było racjonowane, skąpe; prawie wyłącznie z nabiału

Chłopiec z bałałajką I, http://scksedziszow.pl/obrazyMHK.htm

 

Pod koniec kwietnia 1946 roku zostaliśmy zawiadomieni, że na najbliższej stacji kolejowej stoi pociąg dla przesiedleńców do Polski. Wielka radość jednych – czyli nas – bezdenna rozpacz drugich, tych co przyjęli obywatelstwo radzieckie. Dla nich powrotu nie było. Mama wytrzymała nagonkę NKWD – obywatelstwa radzieckiego nie przyjęła. Boże! – ile było radości!! Znowu załadowano nas do bydlęcych wagonów, takich, jak przed pięcioma laty. Ale dla nas one były, jak komfortowe slipingi. Wracaliśmy… do Ojczyzny!”

Grynkiewicz to także świetny poeta, chcących zapoznać się szerzej z jego twórczością polecić można wydany w 2017 przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną w Kielcach tomik poezji „Pamięć Sybiru”, strony opatrzone są reprodukcjami obrazów autora (całość dostępna pod tym linkiem http://sbc.wbp.kielce.pl/Content/38261/PDF/O.Grynkiewicz_Pamiec_Sybiru.pdf). Motyw zesłania jest ważny w malarstwie i poezji artysty, ale nie jedyny – czerpie on z obrzędowości ludowej i z rytmu życia wsi, wykorzystuje elementy baśniowe, z widocznym akcentem realizmu. Za swoją działalność artystyczną był wielokrotnie nagradzany.

Damian Kwietniewski

Źródła:

Otton Grynkiewicz, Pamięć Sybiru.
Agnieszka Dziarmaga, Światy Ottona Grynkiewicza, www.niedziela.pl.