Dziady

We współczesnym języku polskim słowo dziad ma wiele różnych znaczeń. Może oznaczać zarówno przodka, osobę starszą, kogoś czcigodnego jak i żebraka, biedaka, a określenie dziadowski ma zdecydowanie negatywny wydźwięk. Mówiąc dziady możemy mieć na myśli rośliny kolczaste (np. maliny, jeżyny) jak i koszyczki łopianu, które czepiają się jak rzep psiego ogona. Dziadami określano przebierańców na weselach, którzy przy przeprowadzinach panny młodej zabierali jakieś przedmioty z jej domu rodzinnego. Te sprzeczne znaczenia łączą się w osobie wędrownych żebraków dawniej zwanych dziadami.

Oskar Kolberg tak charakteryzuje to środowisko: „Żebracy  stanowili  niegdyś,  jak  wiadomo,  liczną  korporacyę  osób  obojój  płci  (dziady  i  dziadówki) niekoniecznie  obarczonych  wiekiem  i  dotkniętych  kalectwem.  Owszem,  widywno  wśród  nich  i  wielu  młodych  i  zdrowych  ludzi,  zalegających,  zwłaszcza  w  czasie  odpustów  przysionki  kościołów,  furty  klasztorne  i  szpitalne,  bramy  cmentarne  itd.  Ludzie  ci  dla  pobudzenia przechodniów  do aktów  miłosierdzia  i  hojnego  dobrem  doczesnem  szafunku,  odśpiewywali  legendy  i  pieśni  religijnej  i  historycznej  treści,  których  niemały  posiadali  zapas,  sami  częstokroć  będąc  ich  twórcami,  i  które,  przy zadziwiającej  nieraz  pamięci,  całemi  niemal dniami  wygłaszali tonem  miarowym, jednostajnym  zwykle i  płaczliwym, ale  tak nieraz  dobitnym  i  przenikającym,  że  ten  — wedle  ich  mniemania — do  litości  same  nawet  skały,  poruszyć  i  pokruszyć  byłby  powinien.

Władysław Bojarski, Żebracy, polona.pl

Większość z nich wywodziła się z chłopstwa, choć różne były powody pójścia na żebry.  Byli to ludzie często pokrzywdzeni przez los (choroby, starość, brak pracy), nie mogący już pracować fizycznie bądź nie było dla nich odpowiedniego zajęcia. Niekiedy znajdowali się jednak między nimi także ludzie z pewnym wykształceniem, których rozmaite koleje życiowe (udział w wojnach, utrata majątku, konflikty z prawem) zmusiły do podjęcia takiej działalności.

Żebracy oraz lirnik w Sulisławicach koło Sandomierza, przed 1897, fot. Pawłowski, Grodzicki, (Źródło Foto: Piotr Grochowski „Dziady. Rzecz o wędrownych żebrakach i ich pieśniach”)

Powszechne było przekonanie, iż dusze zmarłych przodków, wtedy zwanych także dziadami, powracają do świata żywych. I z ich obecnością związane była sfera płodności i wegetacji. I to właśnie żebracy byli postrzegani jako łącznicy świata żywych ze światem zmarłych. To do nich zwracano się z prośbą o modlitwę za zmarłych wierząc w jej szczególną moc, w zamian za nią przekazując jezdnie czasem drobne datki pieniężne.

Z wiarą w obcowanie żywych ze zmarłymi, wiąże się obrządek dziadów urządzania uczt cmentarnych na grobach zmarłych, podczas których żyjący dzielili się jedzeniem  z duszami.   Ciekawy obraz wiosennego obrzędu zadusznego, tu zwanych przewodami daje relacja Stanisława Demichowicza, gospodarza z okolic Krzemieńca. Po nabożeństwie w cerkwi i procesji na cmentarz, rodziny zmarłych przygotowują się do ucztowania przy grobach. W miedzy czasie ksiądz z pomocnikami obchodzi groby modląc się przy nich, dostając ofiarę w postaci pieniędzy i pożywienia. „Gospodynie przeważnie, ale częściowo i gospodarze pozostają, wszystkie dziady ustawiają się w szeregi i kobiety, a częściowo i mężczyźni, zaczynają obdarowywać dziadów chlebem, świąteczną bułką, słoniną, kiełbasą, kraszankami czy jajami niefarbowanymi oraz pieniędzmi. Przy dawaniu ofiary prawie każda kobieta prosi dziada, by pomodlił się za duszę zmarłego.[…] Miedzy dziadami często trafiali się niewidomi, ci nosili instrumenty w postaci lir z korbą i klawiszami i używali ich do wtóry przy pieśniach.. Na tę uroczystość mieli ich oni cały stosowny zapas.” Po odśpiewaniu pieśni i obdarowaniu „zaczynało się przyjęcie dla dziadów. Kobiety wspólnie ustawiają w misach glinianych bigos, zapiekany makaron, pierogi z serem, do nich osobno  śmietana we wspólnych misach, w których dziady maczają pierogi, trzymając je w palcach, bo widelców prawie nikt nie posiadał. Na ostatku podawana była rzadka kasza z mlekiem i do jedzenia jej drewniane łyżki bo metalowych również nie było. Przed rozpoczęciem tej okazji nie obeszło się, żeby niektóre kobiety nie poczęstowały dziadów wódką. To też należało do obrzędu. Po zebraniu ofiar i spożyciu posiłków dziady zaczynają rozchodzić się, a ofiarodawcy: kobiety i mężczyźni, zajmują teraz ich miejsca; teraz wydobywają osobno trzymane przekąski i wódki i zaczynają gościć się sami nawzajem.”

Jak pisze Piotr Grochowski: Ofiarowywano im strawę, ponieważ widziano w nich istoty mediacyjne, które skutecznie niż „zwykli” ludzie mogą dostarczyć zmarłym potrzebne pożywienie. Wydaje się jednak, iż wędrownych żebraków traktowano nie tylko jako pośredników, ale wręcz w pewnym sensie utożsamiano ich ze zmarłymi. Świadczy o tym zarówno zbieżność nazw dziadów-przodków i dziadów żebraków, jak i fakt traktowania tych ostatnich jako ważnych gości, co przejawiało się w obfitym karmieniu ich specjalnie  na tę okazje przygotowanym świątecznym jedzeniem. Krótko mówiąc, wyobrażano sobie że dziadowie-zmarli przybywają na dziady-obrzęd pod postacią dziadów-żebraków.

Uczta na grobie podczas przewodów, Strzyżów, okres miedzy wojenny (Źródło Foto: Piotr Grochowski „Dziady. Rzecz o wędrownych żebrakach i ich pieśniach”)

Podobną relację do tej przytoczonej powyżej daje Ks. Władysław Siarkowski, a za nim przytacza też Kolberg: „W dzień zaduszny lud idąc na nabożeństwo do kościoła, znosi placki lub chleb w wigiliją pomienionego dnia upieczony, z tych bochenków tyle kromek kraje, ilu z jego familii umarło członków. Następnie, za wymienione (przez księdza imienia) każdego zmarłego ze swej rodziny, daje kromkę dziadowi lub babce (żebraczej), i tak po koleji przechodzi (obdarza) wszystkich ubogich, dopokąd staje mu kromek. Zwyczaj ten o ile nam wiadomo, z całej gubernii tutejszej jedynie praktykuje się w stronach kieleckichDo rozdawania ubogim za wypominki zmarłych, lud tutejszej okolicy wypieka też osobny gatunek chleba zwany tatar czuchy, iż z mąki ta raczej bywa pieczony.” Formy obrzędów były zróżnicowane i zależały od lokalnej tradycji.

Bardzo ciekawym rytuałem związanym z zaduszkami było rozpalanie ognia w miejscach, gdzie spodziewano się ich przybycia, czyli na rozstajach dróg, łąkach, nieużytkach, spornych miedzach. W XVII wieku ognie takie zaczęto palić na cmentarzach. Pozostałością po tamtym zwyczaju jest powszechne obecnie palenie zniczy na grobach bliskich; ten z kolei zwyczaj pojawił się dopiero w okresie międzywojennym.

Drugą formą karmienia bliskich czyli dziadów-obrzędowych była uczta domowa. Otwierano wtedy okna i drzwi po to by dusze mogły wejść do środka i uczestniczyć w wieczerzy. Trzeba było jednak uważać, aby wykonując różne czynności w gospodarstwie, nie zakłócić spokoju dusz, albo ich nie uszkodzić.

Kres działalności wędrownych dziadów położyła II wojna światowa oraz wywołane przez nią zmiany społeczno-polityczne. Wraz ze stopniowym rozpadem tradycyjnej kultury ludowej oraz zmianami technicznymi i światopoglądowymi wywołanymi modernizacją, dziadowie przestali być postrzegani jako reprezentanci świata zmarłych lub pieśniarze i dostarczyciele nowin, a tym samym przestali pełnić ważne funkcje społeczne. Dodatkowo wprowadzony w Polsce ustrój socjalistyczny zakładał planową likwidację „procederu żebractwa”, co znacząco utrudniało życie ostatnim reprezentantom tej profesji. Tak o końcu działalności dziadów pisał w swoim pamiętniku Edward Kozieł.

Wszystkim chcącym dowiedzieć się w tym temacie dużo więcej polecam znakomitą książkę Piotra Grochowskiego „Dziady. Rzecz o wędrownych żebrakach i ich pieśniach”.

 

Damian Kwietniewski

Źródła:

Piotr Grochowski, Dziady. Rzecz o wędrownych żebrakach i ich pieśniach.
Oskar Kolberg,  Tom 19. Kieleckie, cz. II
Ks. Władysław Siarkowski, Materiały do etnografii i historii Kielc
Edward Kozieł, Wspomnienia wędrownego kramarza
Agnieszka Pipała, Dziady, czyli zapomniane zwyczaje kultu zmarłych, dzieje.pl