W grudniu 1911 roku władze carskie postawiły przed sądem 44 bojowców i członków Polskiej Partii Socjalistycznej spośród prawie 200 osób aresztowanych wcześniej w Kielcach. Wyroki były wysokie: 12, 10, 8, 6 lat katorgi, dla wielu przymusowe zesłanie i osiedlenie na Syberii. Był wśród nich kielecki zecer, instruktor organizacji bojowej, dwudziestoczteroletni wówczas Władysław Rutkiewicz, noszący pseudonimy „Alosza”, „Aleksander”, „Porucznik” i „Sokół”. Został skazany na osiem lat katorgi. Liczył się ze skazaniem. Na długo przed rozprawą podjął decyzję o ucieczce z kieleckiego więzienia.
Kieleckie więzienie znał bardzo dobrze. Już wcześniej za próbę ucieczki został skazany na 2,5 roku. Doskonale wiedział, że trzykrotnie więźniowie próbowali zrobić podkopy, a po ostatniej wykrytej próbie więzienna administracja na oddziale katorżników od strony ogrodu kazała wylać pod podłogą beton na metr grubości. Przebicie go wydawało się niemożliwe.
Plan wykonania podkopu mógł się powieść. Rutkiewicz znał bowiem tajemnicę robót pod trzecim oddziałem. W 1908 roku gdy osadzano w kanałach wąskie metalowe rury i zalewano je betonem namówił znajomych z wolności robotników by w dwóch celach rurę przykryć ziemią i gruzem zalewając ją tylko z wierzchu betonem. Warunkiem wykonania podkopu i powodzenia ucieczki było dostanie się bojowców do celi nr. 18. Stąd łatwo było natrafić na zasypany gruzem kanał. Wywołali w tym celu bijatykę ze złodziejami. Za karę czterech bojowców trafiło do katorżańskiej celi 18. Władysław Rutkiewicz pozostał na oddziale politycznym, a wskazówki przekazywał bojowcom podczas spacerów. Najpierw należało zorganizować narzędzia – noże, dłuta i niewielki łom, ale także glinę i gips, bo podkop miał być wykonywany przez piec. Nie było innego sposobu, bo strażnicy codziennie opukiwali podłogę. Glina i gips służyły do maskowania kafli, narzędzia chowano zawieszone na sznurku w piecu.
W boku pieca wyjmowali kafle, człowiek mógł wejść tylko w kucki. Najpierw trzeba było wybrać ziemi na głębokość 2 metrów, dopiero potem w bok, należało natrafić na kanał wypełniony nad rurą gruzem i ziemią. Była to żmudna i ciężka praca. Praca mogła trwać tylko nocą, codziennie trzeba było gipsować kafle. W celi nie mogło być śladu gliny czy wapna. Gruz wynoszony był w woreczkach i wyrzucany do więziennej latryny. Dokopanie się do kanału trwało dwa tygodnie. Potem przez prawie dwa miesiące trwało kucie i wynoszenie gruzu – w kuble z nieczystościami, pod płaszczami, w woreczkach. Było tego prawie trzydzieści fur ziemi. Nikt nie mógł jej zauważyć.
Po dwóch miesiącach podkop sięgnął więziennego muru. Przeszkodą był zakratowany wylot kanału biegnącego pod parkiem do ul. Ogrodowej.
Tymczasem bojowcy z celi otrzymali już wyroki, przeniesiono ich do innych cel. Do celi 18 zakwaterowano niejakiego Witkowskiego, który dwa razy uciekał z Syberii. Pracę w podkopie przerwano.
Władysław Rutkiewicz zaczął organizować drugi podkop i chętnych do ucieczki. W razie wpadki groziła za to dodatkowa kara. Zgodzili się iść z nim: Władysław Chyb, Aleksander Grzybowski i Franciszek Belica. Postarali się by trafić do celi 42. Z niej też można było prowadzić podkop. I znów, jak poprzednio przez piec zrobili wykop, wynosili gruz, codziennie od 12 w nocy do czwartej rano…I tak przez kilka tygodni…
Czy ta ucieczka się powiodła? Nie wiedziałem. Historię podkopu Władysław Rutkiewicz opisał w niewielkiej broszurze zatytułowanej „Podkop w kieleckim więzieniu”. To unikat. Nie ma jej nawet Biblioteka Narodowa. Niestety – egzemplarz, który znalazłem gdzieś na makulaturze, nie ma kilku ostatnich stron.
Dopiero po poszukiwaniach trafiłem na wspomnienie Władysława Rutkiewicza, drukowane w 1937 roku w Kronice ruchu rewolucyjnego w Polsce. Opisuje w nich swoje pobyty w kieleckim więzieniu. Jest też tam kilka zdań o podkopie:
„Ja, widząc, że zanosi mi się na długie lata siedzenia w więzieniu, postanowiłem dokonać ucieczki, a więc podałem o kasację, żeby nie wywieźli mnie z kieleckiego więzienia. Również kilku towarzyszy zrobiło to samo. Niestety, podkop, prowadzony sprytnie i konspiracyjnie, nie udał się, zresztą nie z winy tych, którzy pracowali przy podkopie. Wsypał go kryminalista Witkowski. Wszystkich politycznych katorżan wywieziono do Warszawy — do „Arsenału“ i Mokotowa”.
Z Warszawy Władysław Rutkiewicz trafił na katorgę do Szlisselburga. Zwolniony po rewolucji lutowej w Rosji w 1917 r. walczył po stronie bolszewików, ale gdy przyjrzał im się z bliska, wrócił do Kielc.
Marek Maciągowski