Dzięcioł Witold

Ksiądz Witold Dariusz Dzięcioł (1907-1976)

Urodził się 19 grudnia 1907 roku w Tomaszowie Mazowieckim. Był synem Wacława i Marii z d. Gałka.

Szkołę podstawową i Gimnazjum Humanistyczne ukończył w Tomaszowie Mazowieckim, następnie naukę kontynuował w Liceum przy Seminarium Duchownym w Kielcach. W 1926 r. po uzyskaniu matury wstąpił do seminarium.

21 czerwca 1931 przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Augustyna Łosińskiego. Pracę duszpasterską rozpoczął od 25 czerwca tego roku jako wikariusz parafii św. Wojciecha w Kielcach i zarazem prefekt szkoły im. S. Staszica. W 1932 r. został wikariuszem w parafii katedralnej i prefektem szkół im. S. Staszica i H. Sienkiewicza. Jednocześnie był kapelanem gniazda Towarzystwa Gimnastycznego Sokół w Kielcach. Od 1934 r. pełnił też posługę duszpasterską w Przytułku św. Józefa na Kawetczyźnie pod Kielcami. 18 września 1934 r. został prefektem Publicznej Szkoły Zawodowej w Kielcach, a w październiku 1936 prefektem etatowym szkoły im. M. Konopnickiej. Od 27 stycznia do 16 listopada 1939 r. pełnił obowiązki proboszcza parafii katedralnej w Kielcach, aż do mianowania na to stanowisko ks. J. Pawłowskiego. 12 kwietnia 1940 r. został kapelanem szpitala PCK w Kielcach. Od 3 kwietnia 1941 r. był wikariuszem substytutem w katedrze, a od 4 maja 1942 r. był p.o. prezesa Dozoru Cmentarzy Katolickich w Kielcach.

W czasie okupacji ks. Dzięcioł zaangażował się w niesienie pomocy więźniom, organizował kuchnie dla ubogich, gromadził świeckich pracowników „Caritas”. 20 maja 1942 r. został aresztowany przez Gestapo w Izbie Skarbowej w Kielcach. Bezpośrednią przyczyną aresztowania było udzielenie pomocy Żydowi z getta kieleckiego w postaci wystawienia mu zaświadczenia na wyjazd do Wiednia celem ratowania zdrowia. Został osadzony na oddziale politycznym kieleckiego więzienia, gdzie przebywał 6 tygodni wraz z ks. Wajdą i ks. Szwajnochem.

Zachowała się relacja ks. Dzięcioła z uwięzienia i pobytu w kieleckim więzieniu:

Po południu 20 maja 1942 r. zostałem aresztowany w Izbie Skarbowej. Zarzucono mi żem nie miał prawa wystawić zaświadczenia choremu Żydowi, który udawał się na operację do Wiednia /zaświadczenie to napisał Waluś, no ale ja podpisałem/. Podczas aresztowania wyjaśniono mi, że co jest cesarskiego, należy oddać cesarzowi. Powiedziano, że oni Niemcy wiedzieli, że kler polski politykuje. Potem rozmundurowano, odebrano rzeczy prywatne, dano bandyckie ubrania i odprowadzono do więzienia. Na wesoło przyjęli mnie więźniowie na czele z ks. Wajdą. Pierwsza noc i dzień następny były możliwe, ale gdy objął służbę tzw. „Książe Wali” /od razu wali/, nastały dla księży czasy naprawdę okropne. Brał nas prawie zawsze do sprzątania ustępów i korytarzy, ale to byłoby niczem gdyby nie ciągłe bicie podczas roboty i po niej. Później gdy do naszej celi przyprowadzono księdza Szwajnocha musiał razem z nami sprzątać i był bity.

Raz kazał mi biegać po pracy po korytarzu, a gdym nadbiegł na niego bił batem po twarzy, gdy krew ściekała na posadzkę wymyślał że zniszczam posadzkę. Innym razem po sprzątaniu ustępów kazał sobie oczyścić buty, a potem ironicznie pytał się, czy może iść teraz do kościoła. To są tylko fragmenty, trudne do opisania. Całe 6 tygodni były koszmarne.

Pierwszego lipca /1942/ postanowiono nas odstawić do obozu koncentracyjnego. Mieliśmy nadzieję, że może do Dachau. Wieczorem powiązano nam ręce sznurkami i w nocy odstawiono na dworzec. Ostatnie chwile spędziłem w tłumie więźniów w sali przeznaczonej na kaplicę. Przy mnie rozebrano ołtarz i wyniesiono kielich, krzyż i lichtarze. Powiedziałem współwięźniom, że jedziemy w nieznane, skąd możemy już nie wrócić, zachęciłem do skorzystania ze spowiedzi i powiedziałem jak się wzbudza żal doskonały. Dość długo spowiadałem wielką ilość chętnych. Na dworzec odprowadzili nas policjanci niemieccy i polscy, których było więcej jak niemieckich. Miałem chęć uciekać do parku, bo byłem z brzegu, ale za silnie świeciły reflektory no i bałem się, że mogą trafić z rozpylacza. Na dworcu poczekaliśmy na transport radomski, a potem jak bydło wtłoczono nas do wagonów, po 5 osób do wagonu, a właściwie do jednej trzeciej wagonu, bo 2/3 zajęli policjanci z karabinami skierowanymi w nasza stronę. Nie można było wytrzymać w tym ścisku, tym bardziej, że ręce były powiązane. Myśmy z Kielc mieli sznurki grubsze i powiązani byliśmy z rękami do przodu, gorzej było z radomiakami, bo sznurki cienkie wpijały się w ręce wykręcone do tyłu”.

( fragment Listu ks. W. Dzięcioła do ks. W. Czeluśniaka z 12.09.1946 r.)

Z Kielc 2 lipca 1942 r. przewieziono go transportem do obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. Miał numer więźniarski 44473. 8 lipca przeniesiony został do KL Mauthausen, 17 lipca do KL Gusen, a stamtąd powtórnie do Mauthausen. 30 listopada 1944 r. trafił do KL Dachau. Miał numer obozowy 134 367. Tutaj doczekał się wyzwolenia przez wojska amerykańskie 29 kwietnia 1945 r.

Do 11 lipca 1945 r. przebywał w Monachium – Freimannie. Od 16 lipca objął obowiązki duszpasterskie w ośrodkach polskich Hohenfels („Lechów”) i Regensburg. Od 21 listopada 1948 r. był proboszczem i dziekanem duszpasterstwa polskiego w Regensburgu. W styczniu 1950 r. wyjechał do Australii. Od marca do września był jedynym polskim duszpasterzem w Zachodniej Australii. Pełnił posługę w obozach Cunderdin i Northam. 20 lutego 1953 r. objął obowiązki rektora Polskiej Misji Katolickiej w Australii. Z funkcji tej zrezygnował w 1974 r., a z czynnej pracy duszpasterskiej 1 listopada 1975 r.

Ksiądz Witold Dzięcioł zmarł 13 czerwca 1976 roku w szpitalu w Łodzi. Pochowany został na cmentarzu w Smardzewicach k. Tomaszowa Mazowieckiego.

Źródło:

Ks. Józef Szymański, Ksiądz Witold Dariusz Dzięcioł – świadectwo więźnia obozów koncentracyjnych, „Archiwa, Biblioteki i Muzea Kościelne”, Nr 96, 2011, s. 179-194.

Ks. Tomasz Gocel, Duszpasterstwo w diecezji kieleckiej w latach II wojny światowej 1939-1945, Kielce 2012.