Zygmunt Pietrzak ps. „Bekas” (1928-2011)
Zygmunt Pietrzak, kielczanin, pseudonim „Bekas”, żołnierz oddziału „Wybranieckich: M. Sołtysiaka „Barabasza”, po wojnie został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Przeżył rozbicie kieleckiego więzienia przez oddziały „Szarego” i „Harnasia” w 1945 roku. Na jego rękach zmarł postrzelony przez więziennego strażnika Zygmunt Kwas, ps. „Kościelny”.
Zygmunt Pietrzak był synem oficera 2 pułku artylerii lekkiej legionów z kieleckiego Stadionu. Gdy wybuchła wojna miał 12 lat. Do szkoły chodził razem z Wojtkiem Sczepaniakiem „Lwowiakiem”, harcerzem „Szarych Szeregów”, którego w 1944 roku zamordowali w Kielcach Niemcy. Miał 15 lat gdy został wysłany do przymusowej pracy. Trafił do Opola. Przez pół roku rozładowywał wagony z węglem. W maju 1943 roku uciekł i wrócił do Kielc. Kolega, syn innego wojskowego ze Stadionu, Stanisław Cnota wciągnął go do konspiracji. Dostał fałszywe dokumenty i podjął pracę jako junak w „Baudienście” – niemieckiej służbie budowlanej. Był pomocnikiem sanitariusza. Sanitariuszem był Jan Siudowski, znany kielecki fotografik. Zajmowali się „małą dywersją” i propagandą. Gdy w styczniu 1944 roku w Kielcach zrobiło się niebezpiecznie. Został wysłany do lasu, do oddziału „Wybranieckich”. Trafił najpierw do Cisowa, potem do Widełek do drużyny „Mietka” Mieczysława Szumielewicza. Był jednym z najmłodszych. Ponieważ umiał jeździć konno trafił do zwiadu konnego. W oddziale był do końca, potem przeszedł z nim cały szlak bojowy 4 pułku Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej. Był w zwiadzie konnym, często przydzielano go do ochrony komendanta „Barabasza”.
W maju 1945 roku Zygmunt Pietrzak poszedł do Wilkowa, gdzie Henryk Pawelec utworzył grupę dywersyjną. Gdy następnej nocy wracali z kolegami pieszo do Kielc postanowili przenocować w Domaszowicach. Ktoś doniósł i nad ranem dom otoczyli żołnierze Urzędu Bezpieczeństwa. „Bekas” chciał się bronić, ale dostał kulę w ramię. Zawieźli go na Śliską, rzucili pod schody. Potem trafił na operację do szpitala, który wówczas mieścił się w Seminarium Duchownym. Leżał na sali z rannymi żołnierzami, był pilnowany przez dwóch funkcjonariuszy. Koledzy wraz z ojcem postanowili go odbić. Akcję zorganizował Zygmunt Kwas. To on wszedł z bronią do seminarium wraz z Konradem Matysiakiem. Dorożka już czekała, harcerze obstawiali ulice. Wśród nich był też Wiesław Gołas. Zygmunt Kwas z pistoletem maszynowym sterroryzował Ubowca na korytarzu, kazał być cicho. Udało się.
Minęło pół roku. Zygmunt Pietrzak zauważył na Plantach śledzących go ludzi. Miał broń. Szedł na zbiórkę na dzisiejszą ulicę Paderewskiego do Stefana Dąbrowskiego, bo stamtąd z kolegami miał jechać na Zachód. Wszedł do sklepiku. Gdy zobaczył, że wchodzą za nim wyciągnął broń, strzelił, wybiegł. Dostał postrzał w udo, kula rozbiła kość. Znów zabrali go na Śliską, rzucili pod schody. Zabrali go do szpitala więziennego. Pamięta – więzienie i szpital były przepełnione, doktor Balicki jakoś poskładał mu nogę, założył wyciąg na dwa miesiące. Wtajemniczeni wiedzieli, że będzie atak na więzienie. Czekali. Słyszeli strzały, wybuchy. Na rozbicie wszystkich celi zabrakło dynamitu. Został za kratą.
– Zygmunt Kwas, pseudonim „Kościelny” był moim kolegą z Baranówka. Zawdzięczam mu życie. To on wydostał mnie z rąk UB. To był odważny żołnierz, harcerz, prawdziwy wzór dla zagubionej młodzieży – mówił Zygmunt Pietrzak. Zygmunt był strasznie bity w śledztwie. Pewnego dnia usłyszałem strzał, jakoś dziwnie mnie zaniepokoił. Po jakiejś chwili przyniesiono Zygmunta Kwasa do naszej celi szpitalnej. Strzelił do niego strażnik, gdy wieszał w oknie upraną chustkę do nosa. Trzymałem jego głowę na kolanach, wyczuwałem jeszcze puls, ale krótki. Mówiłem do niego szeptem, potem krzyczałem. Zygmunt umarł, nie odzyskał przytomności. Długo nie mogło to do mnie dotrzeć. Stałem przy jego łóżku oparty o kule, odrętwiały. Nawet nie pamiętam, kiedy wyniesiono go do kostnicy. Potem uświadomiłem sobie, ze straciłem jedynego i najlepszego przyjaciela. – mówił Zygmunt Pietrzak.
W procesie dostał wyrok dożywotniego więzienia. Do więzienia dostarczono mu instrukcję jak ma się tłumaczyć w śledztwie.
Z Kielc w grudniu 1946 roku więźniów wysłano w bydlęcych wagonach koleją do Warszawy. Śledztwo w więzieniu mokotowskim trwało trzy lata. Za akcję przeciw MO i UB dostał Zygmunt Pietrzak karę śmierci, zamienioną na dożywocie. Stamtąd trafił do więzienia we Wronkach. W PRL-owskich więzieniach przesiedział 9 lat i jeden miesiąc. Dopiero wówczas skończyła się dla niego wojna.
Na rehabilitację, tak jak wielu żołnierzy AK, musiał długo czekać. W 1992 r. Sąd Wojewódzki uznał jego działalność w konspiracji za „związaną z działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego”. Wyrok unieważniono.
Zygmunt Pietrzak zmarł 31 maja 2011 r.
Marek Maciągowski