PROTEST SONGI W POLSKIEJ MUZYCE

Chyba każdy z nas może wskazać swoje ulubione piosenki, które towarzyszyły mu w istotnym momencie życia lub które po prostu kojarzą się nam z miłymi sytuacjami spędzonymi w gronie przyjaciół czy beztroskim czasem wakacji. Są jednak utwory, które odegrały w polskiej historii rolę trudną do przecenienia, które działały na wyobraźnię całego społeczeństwa, motywowały do podejmowania działań, za które groziła utrata wolności lub życia. Wspomnę tutaj tylko o kilku polskich protest songach, które stały się żywymi pomnikami swojej epoki; wymienienie wszystkich byłoby zresztą niemożliwe, mijałoby się również z celem tego tekstu, który mam nadzieję, że stanie się, przynajmniej dla niektórych z Was, okazją do rozpoczęcia lub kontynuacji odkrywania polskiej historii poprzez muzykę.

Pamiętacie szybką, taneczną i energiczną muzykę Elvisa Presleya i fragmenty filmów archiwalnych, na których widać rozentuzjazmowany tłum fanek podczas jego koncertów ? Kiedy w połowie lat 50-tych nagrywał on pierwsze swoje piosenki, w Polsce trwa najbardziej krwawy i mroczny okres komunizmu. Tysiące ludzi skazuje się na śmierć, miliony cierpią od stalinowskiego terroru. Takie tło historyczne towarzyszyło w tamtym czasie życiu codziennemu i działalności kulturalnej w Polsce. Ze względu na wszędzie panujący strach, muzycy nie tworzyli jeszcze utworów zaangażowanych politycznie. Do czasu.

Jest rok 1967. Do Polski przylatuje brytyjski zespół The Rolling Stones – na salę Kongresową w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie brakuje biletów dla młodzieży, która starała się zaglądać za żelazną kurtynę, aby zobaczyć, co dzieje się w światowej muzyce; na organizowanych przez partię pierwszomajowych pochodach uświetniających Święto Pracy – tłumy koniecznie zadowolonych Polaków. Władza komunistyczna stara się tworzyć pozory normalności, a tu nagle 23 czerwca 1967 roku na największym polskim festiwalu w Opolu jakiś artysta ze sceny zaczyna śpiewać o swoich pretensjach i wyraża manifest, że „…nadszedł już czas, najwyższy czas nienawiść zniszczyć w sobie.” Na ówczesną chwilę ten tekst stał w silnej opozycji do twórczości preferowanych przez partię, która oczekiwała wesołej muzyki dla zadowolonych ludzi w szczęśliwym społeczeństwie. Tym artystą był Czesław Niemen, a piosenkę „Dziwny jest ten świat” uznaje się za pierwszy polski protest song.

Przełomowym momentem dla polskiej muzyki staje się rok 1980. To czas boomu polskiego rocka. Muzycy odważniej zaczynają opisywać swoje frustracje, scena staje się swoista trybuna dla rzeszy artystów, a wykonywana przez nich muzyka szybko znajduje sobie fanów. Utwory opisywały niezadowolenie z rzeczywistości, w której zanurzane było polskie społeczeństwo i prowokowała do działań, aby tę rzeczywistość zmienić. W małym mieście w Wielkopolsce powstaje największy rockowy festiwal w tej części Europy. Przez całe lata 80-te do Jarocina przyjeżdża na kilka dni po 20 tysięcy ludzi. Jarocin stał się pewnego rodzaju enklawą, do dzisiaj słyszy się wspomnienia uczestników tamtego festiwalu, że dopiero tam człowiek pierwszy raz w życiu doznawał poczucia wolności osobistej, że to wydarzenie muzyczne było miejscem zmiany myślenia i nikt z Jarocina nie wracał do domu taki sam. Ludzie oczekiwali prawdy ze sceny, a artyści ją dawali.

Jednak 13 grudnia 1981 roku armia przejęła władzę, tysiące działaczy „Solidarności” zostaje internowanych. Swobody obywatelskie zostają ograniczone do minimum, ale Polacy nie chcą zapomnieć krótkiego okresu względnej wolności i jak przyszłość pokaże, będą o nią walczyć do końca dekady. Generał Jaruzelski wprowadza godzinę milicyjną, w całym kraju milkną telefony. Fabryki zostają spacyfikowane, a robotników, którzy walczyli o swoje prawa, rozgania się pałkami, gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Przeciw najbardziej opornym wyjeżdżają czołgi. Milicja używa broni palnej. Są pierwsze ofiary śmiertelne.

Artyści muszą walczyć z nasilającym się zjawiskiem cenzury. Pierwszy paragraf komunistycznej ustawy z dnia 31 lipca 1981 roku o KONTROLI publikacji i widowisk brzmi: „1. Polska Rzeczpospolita Ludowa ZAPEWNIA WOLNOŚĆ słowa i druku w publikacjach i widowiskach”. Wojna to pokój. Wolność to niewola. Ignorancja to siła. Świat dla Polaków staje się jeszcze dziwniejszy niż za czasów protest songu Czesława Niemena…

Mimo panującej sytuacji, ku zaskoczeniu wszystkich, festiwal 1982 roku w Jarocinie się odbywa. Ówczesna władza najprawdopodobniej nie doceniła potencjału drzemiącego w tym wydarzeniu. A może postanowiono dać wyżyć się małolatom na festiwalu muzycznym, żeby rozładować wśród nich napięcie społeczne. A na scenę wychodzi Marek Piekarczyk z zespołem TSA i zaczyna śpiewać:

Podobno każdy wolny jest

I może robić to co chce.

Podobno zawsze tak ma być,

By każdy mógł na luzie żyć.”

Usłyszawszy takie słowa, młodzież nabiera przekonania, że w swoim myśleniu nie jest osamotniona, zyskuje świadomość własnej siły i w jednej chwili rzeczywistość stanu wojennego staje się zupełnie inna niż jeszcze tych parę minut wcześniej.

Wspominając czas stanu wojennego, nie można nie przywołać kultowej piosenki zespołu Perfect „Chcemy być sobą”, napisanej przez Zbigniewa Hołdysa w 1981 roku, która w społecznej świadomości brzmiała „Chcemy bić ZOMO” i dodawała wiary i energii w walkę z panującym porządkiem. Utwór jest tak chwytliwy, że chyba do dzisiaj każdy wymawiając słowa „Chcemy być sobą..” robi to bezwiednie w rytm tej piosenki.

Kilka lat później, w 1987 roku, do osoby gen. Jaruzelskiego odnosi się na Jarocinie zespół Wańka Wstańka i nuci „Generale, nie boimy się tej wojny wcale”. Nawet w 1987 roku, takie słowa adresowane do nadal pełniącego funkcję I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, wymagały nie lada odwagi.

Można powiedzieć, że Jarocin wyprzedził narodziny „Solidarności”, bo pierwszy festiwal odbył się w czerwcu, a główna fala strajków na wybrzeżu zaczęła się dopiero w sierpniu 1980 roku. Jakie dźwięki towarzyszyły i co stało się nieoficjalnym „hymnem” działaczy opozycyjnych od czasu strajku w stoczni gdańskiej ? Utwór „Mury” niezapomnianego Jacka Kaczmarskiego. Niezwykle prosta kompozycja wymagała do jej wykonania właściwie tylko trzech rzeczy. Gitary, znajomości dwóch akordów i odwagi. Na szczęście tej trzeciej Polakom nie brakowało i pokolenie śpiewające ten utwór rzeczywiście obaliło stary świat, zbudowany na więziennych murach i strachu, a sama melodia stała się akompaniamentem w marszu po wolność.

Po okresie PRL-u pozostało nam wiele, do dzisiaj chętnie słuchanych utworów, które kiedyś budziły do sprzeciwu wobec opresyjnemu systemowi komunistycznemu, a dzisiaj grywane są głównie dla celów rozrywkowych, ale również, dzięki ich walorom muzycznym i pozamuzycznym, wykorzystywane są często do edukacji artystycznej i obywatelskiej.

Wojciech Wielgus