W czasach Polski Ludowej nie wypadało nosić kupionej/pożyczonej płyty winylowej ukrytej w torbie. Należało ją trzymać pod pachą, widoczną dla innych. To była wizytówka, identyfikator określający przynależność do grupy.
Miłośnicy muzyki w PRL nie mieli łatwo. Muzyka jak wszystko była reglamentowana, zachodnie utwory rock’n’rollowe uznawane były za produkt zgniłego kapitalizmu.
Na polskim rynku produkcji i wydawania płyt winylowych było dwóch potentatów. Najważniejsze były Polskie Nagrania – Muza, założone w 1956 roku. Choć w swoim logo miały kogucika, to katalog wydawanych gatunków był szerszy niż tylko muzyka ludowa. Produkowano płyty z muzyką klasyczną, rozrywkową awangardową, big bitem i jazzem.
Był jeden plus monopolu Polskich Nagrań – dzięki temu mogli tworzyć kanon polskiej muzyki. Nagrania koncertowe muzyki klasycznej, takie jak archiwa Konkursu Chopinowskiego, kroniki Warszawskiej Jesieni, recitale Artura Rubinsteina, Arturo Benedettiego Michelangeliego, czy Witolda Małcużyńskiego były i są poszukiwane na całym świecie. Seria „Polish Jazz” to crème de la crème w portfolio wydawnictwa. Na uwagę zasługują również okładki płyt, projektowanych przez Rosława Szaybo, na których pojawiały się fotografie znakomitego Marka Karewicza.
Czasami pojawiały się płyty na licencji zachodnich wykonawców takich jak ABBA, czy później Michael Jackson.
Jednak rynek nie pozostawał bierny i szybko reagował na potrzeby słuchaczy. Ludzie chcieli dźwięków zza „żelaznej kurtyny”. Tak narodził się piracki rynek fonograficzny. Piosenki były nagrywane z audycji Radia Luksemburg. Chałupnicy zaopatrywali się w widokówki, które pokrywali folią. Później taką kartkę pocztową umieszczano w specjalnym gramofonie, który „rysował” zapis muzyki. Na kartkach mieściły się góra dwa utwory. Czasem była możliwość nagrania własnych, kilkusekundowych życzeń lub pozdrowień.
Płyty z „kogutkiem” kosztowały w przedziale 65-80 złotych. Pocztówki dźwiękowe na początku swego istnienia w latach 60-tych kosztowały 18 złotych, a już w latach 70-tych 2,5 złotego za oficjalne nagrania i 5 złotych za pirackie. Za płyty przywożone z Zachodu (przodowali w tym marynarze) lub dostawane przez szczęśliwców mających rodziny na „zgniłym Zachodzie”, które można było kupić na targach, płacono kilkunastokrotnie więcej.
W 1991 roku płyty z logo Muzy zostały wydane po raz ostatni. Nie wytrzymały konkurencji wolnego rynku, a także zalewu kaset magnetofonowych, a później płyt CD. Polskie Nagrania zostały przejęte przez Warner Music Polska.
Drugi potentat i monopolista – Zakład Tworzyw Sztucznych PRONIT z Pionek zajmował się produkcją polichlorku winylu i tłoczeniem płyt gramofonowych. W zakładach tłoczono płyty winylowe na zlecenie wydawnictw muzycznych i pod własnym logo. Produkcja trwała do lat 90-tych.
Na rynku wydawniczym płyt analogowych w PRL działały także: Veriton, Tonpress, Wifon, PolJazz, Polton, Savitor.
Obecnie płyty winylowe przeżywają swój renesans. Tłoczone są reedycje najlepszych wydawnictw i wydawane nowe płyty długogrające.