Gdyby wierzyć dokumentom, w kieleckim więzieniu zostali straceni ppłk Antoni Żółkiewski „Lin”, dowódca 2 Dywizji Piechoty legionów AK, ppłk Michał Mandziara, jego zastępca czy ppor. Stanisław Wiącek, partyzant oddziału „Jędrusie”.
Ich nazwiska figurują w statystykach „Rejestru straconych w więzieniach 1945-1947” Departamentu Więziennictwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Zachowany skoroszyt potwierdza jeszcze jedną prawdę tamtego czasu – dokumenty UB nie mówią prawdy. Trzej wymienieni oficerowie otrzymali wyroki śmierci. Czekali w celi na egzekucje. Jeszcze zanim je wykonano ich nazwiska już dotarły do Warszawy, jako tych, których stracono. UB tak pewne było wykonania tych wyroków. Życie skazanych uratowało rozbicie więzienia kieleckiego i uwolnienie więźniów 5 sierpnia 1945 r. przez oddziały pod dowództwem A. Hedy. Inni nie mieli tego szczęścia…
Gdyby wierzyć statystykom UB w kieleckim więzieniu stracono w latach 1945-47 tylko 14 skazanych. To oczywiście nieprawda. W oficjalnych statystykach nie ma wielu nazwisk tych, o których na pewno wiemy, że zamordowano ich w tych latach w więzieniu w Kielcach, jak choćby Jan i Stanisław Chedowie, mjr. Stefan Gądzio, zastrzelony przez wartownika Zygmunt Kwas czy Franciszek Jaskulski “Zagończyk”.
Może nigdy nie uda się ustalić nazwisk wszystkich, którzy zmarli i których zamordowano po wojnie w kieleckim więzieniu. Może już nigdy nie uda się odkryć miejsc ich pochówku i zidentyfikować ich szczątki. Nie można jednak rezygnować. Każde nazwisko na liście ofiar, każdy nowy ślad i każda nowa tabliczka na Murze Pamięci przy ulicy Zamkowej to trwały ślad polskiej bolesnej historii.