15 czerwca 1944 r. zginął w zamachu agent gestapo Franz Wittek. Rannego w czasie zamachu Kazimierza Smolaka „Nurka” udało się przewieźć do kwatery oddziału kieleckiej Akcji Specjalnej NSZ dowodzonej przez Zygmunta Gajdę „Krzemienia”. Znajdowała się ona w drewnianym domu przy ul. Szydłowskiej 10. Konspiratorzy byli pewni, że jest to bezpieczne miejsce. Ranny „Nurek” został tu opatrzony i pozostał pod ochroną czterech żołnierzy NSZ: Jana Matejka ” Aresa „, Władysława Malinowskiego ” Białego „, Józefa Mojeckiego ” Sikorki ” i Kazimierza Dziewióra ” Skazańca „. Niemcy szybko ustalili, gdzie przewieziono „Nurka”. Zaatakowali wieczorem. Przeżył tylko stojący na zewnątrz „Skazaniec”. Ranny zdołał uciec. Wszyscy pozostali zginęli.
Dziś o tych tragicznych wydarzeniach przypomina tablica pamiątkowa przed blokiem przy ul. Targowej. Przez lata w rocznicę śmierci „Nurka” przyjeżdżała do Kielc matka Kazimierza Smolaka, by zapalić znicz w miejscu śmierci syna. Gdy zmarła, kazała się pochować w grobie syna na cmentarzu Starym.
Stary dom przy dawnej ulicy Szydłowskiej 10 do dziś kryje jeszcze jedną tajemnicę. W mieszkaniu, w którym zginęli konspiratorzy i które długo przed zamachem na Wittka było ich meliną, mieszkała rodzina Janusza Jaroszewicza-Bartnowskiego, jego matka, żona i mała córeczka.
Janusz Bartnowski zginął dwa miesiące wcześniej. Jak zginął, gdzie jest pochowany – do dziś nie wiadomo. Jego żona wyjechała wtedy do Warszawy, a matka z małą wnuczką przeniosły się do rodziny.
Zygmunt Gajda i Władysław Dziewiór przeżyli. W ich powojennych obszernych zeznaniach składanych na UB często wymieniają adres Szydłowska 10. Nigdy nie mówią jednak o Januszu Jaroszewiczu, chociaż wymieniają wiele nazwisk i faktów związanych z działalnością kieleckiej Akcji Specjalnej. Dlaczego?
Jaką tajemnicę kryli nie wspominając nigdy nazwiska kolegi u którego w mieszkaniu mieli kwaterę. Zygmunt Gajda mieszkał niedaleko, na Klonowej. Nie mógł nie wiedzieć, że zginął jego kolega, a wkrótce też matka Jana. Władysław Dziewiór też musiał słyszeć co się stało z Januszem Jaroszewiczem.
Żona i mała córeczka Janusza Jaroszewicza nigdy nie dowiedziały się co się stało, gdzie zginął i gdzie został pochowany.
Czy kiedykolwiek dowiemy się, co się wtedy stało?
Marek Maciągowski