Parafianie zapamiętali księdza Marcina Popiela w pocerowanej, wytartej sutannie, w gumowcach, w berecie na głowie, w zniszczonym ortalionowym płaszczu, w którym chodził jesienią i zimą. Całe swoje kapłańskie życie poświęcił służbie najbiedniejszym i pracy w trudnym, lewicowym środowisku okolic Ostrowca Świętokrzyskiego. Był szykanowany przez władze, wielokrotnie karany grzywnami, przez krótki czas siedział również w kieleckim więzieniu.
Marcin Popiel pochodził z arystokratycznej rodziny hrabiów Popielów z Kurozwęk. Przed II wojną światową ukończył Wyższą Szkołę Leśną w Nancy, we Francji, oraz odbył służbę wojskową, którą zakończył w stopniu porucznika. Był dziedzicem dużego majątku, właścicielem pałacu w Kurozwękach. W wieku 33 lat postanowił iść za głosem powołania i wstąpił do seminarium. Jego plany pokrzyżował wybuch wojny.
Na polecenie biskupa Jana Kantego Lorka, w 1940 r. przerwał studia w seminarium duchownym i wrócił do Kurozwęk. Miał ratować zajęty przez Niemców majątek, który częściowo już uległ dewastacji. Marcin Popiel został zatrudniony przez okupantów na stanowisku administratora. Dzięki temu, mógł zaopiekować się nie tylko rodziną (młodszy brat przebywał w oflagu w Murnau) i majątkiem, ale również pomagać okolicznej ludności oraz przebywającym na tym terenie partyzantom. Znając język niemiecki i mając hrabiowskie pochodzenie nieraz załatwiał rożne sprawy interweniując u niemieckich władz. Bywało, że w majątku za dnia stacjonowali Niemcy, a wieczorem przychodzili po żywność partyzanci. Za pomoc Żydom, których ukrył w dworskich lasach i dostarczał żywność oraz ubrania, został aresztowany i skazany na rozstrzelanie. Od śmierci uratował go zaprzyjaźniony niemiecki lekarz, który przekonał żandarmów, żeby pozostawili go przy życiu. Kolejny raz został aresztowany w 1942 r. kiedy jeden ze złapanych partyzantów załamał się w śledztwie i zaczął sypać. Tym razem Marcin Popiel przyznał się do ukrywania partyzantów, wydawania im żywności. Tłumaczył Niemcom, że nie miał wyboru, bo za opór groziłaby mu śmierć.
Kolejnym, tragicznym wydarzeniem było przejście frontu i zainstalowanie się nowej władzy. Dekretem PKWN rodzina Popielów została pozbawiona majątku. Pozwolono im zabrać tyle, ile zmieści się na chłopskim wozie. Rodzina już nigdy nie spotkała się razem. Młodszy brat pozostał zagranicą, starsza siostra z matką zamieszkały w Krakowie, a on powrócił do sandomierskiego seminarium.
15 grudnia 1945 r Marcin Popiel przyjął święcenia kapłańskie w katedrze w Sandomierzu. 12 stycznia 1946 r. został wikariuszem w parafii Szewna. Była to pierwsza i jedyna jego parafia, spędził w niej 45 lat. Drzwi plebani nigdy nie były zamknięte, zawsze mógł wejść ten, kto potrzebował pomocy materialnej lub duchowej. Parafia była rozległa i zaniedbana duchowo. Mieszkańcy dalszych okolic rzadko bywali w kościele. Ks. Marcin Popiel zaczął odprawiać msze św. poza świątynią parafialną. Na początku w szkole w Chmielowie, potem w Gromadzicach, Miłkowie, a następnie w Jędrzejowie, Jędrzejowicach i Mirkowicach. Starał się w tych miejscach zakładać kaplice. Nie było to proste. Za tą działalność ks. Marcin Popiel wielokrotnie był szykanowany i karany grzywną. Funkcjonariusze SB oraz milicjanci nachodzili plebanię zachowując się niejednokrotnie agresywnie, obrzucając wyzwiskami i pogróżkami. Kary finansowe nakładano na niego nawet za niewielkie naruszenia przepisów, np. za wydrukowanie zaproszeń na uroczystość parafialną bez zgody władz, za „używanie urządzeń megafonowych w dniu Święta Zmarłych bez zezwolenia”, za czytanie na mszy św. w całości listów Episkopatu (sic!) czy za brak księgi inwentarzowej. Z kolei za zorganizowanie wycieczki dla młodzieży został pozbawiony prawa nauczania religii w szkole.
W czerwcu 1964 r. za odprawienie Mszy św. odpustowej w Wierzbicy został skazany na karę grzywny wynoszącą 3000 zł z zamianą na trzy miesiące aresztu. Odmówił zapłacenia. 14 lipca 1964 r. trafił za mury kieleckiego więzienia wzięty przez SB wprost z ulicy w Ostrowcu Świętokrzyskim. Po 10 dniach został zwolniony z powodu amnestii, ale nawiązane przez ten krótki czas kontakty z więźniami utrzymywał przez wiele lat. Pisał do nich listy, wspierał ich duchowo i materialnie, wysyłając im paczki żywnościowe i pieniądze. Nieraz był naciągany, ale nigdy nikomu nie odmówił pomocy. O serdeczności jaką darzyli go więźniowie niech świadczy list jednego z nich:
„Gorąco i serdecznie dziękuję za pamięć i pomoc, jaką mnie obdarzacie. Co do mnie to czuję się dobrze i czas jakoś ubywa. Najgorzej jest w czasie świąt, ale to już ostatnie święta w moim wyroku. Od listopada zacząłem odsiadywać już dziewiąty rok. Przez te lata otrzymałem od Was dużo ciepła, Dodawaliście mi otuchy i dużo serca, za co człowiek nie będzie w stanie się odpłacić. Pomoc finansowa była też bardzo duża, choć tego nie byłem wart. Nie zasłużyłem na tak olbrzymią pomoc. Ale ja ze swojej strony na pewno Was nie zawiodę. Teraz w niedzielę mogę wysłuchać mszy św. , co mnie bardzo cieszy. Zacznie się nowy rok i będę już mógł liczyć dni mego wyroku. Wielebny Księże Prałacie, potrzebne mi są okulary plus trzynaście dioptrii, bo te co mam, już są za słabe i bardzo się męczę.(…)”
Proboszcz z Szewny był stale pod obserwacją milicji i SB. Jeden z funkcjonariuszy notował: „Wśród parafian uchodzi on za księdza od „biedoty”, a to dlatego że rozdawał biednym różne podarunki, podarował robotnikowi śpieszącemu się do pracy własny rower itp., oraz, że sam chodzi ubrany bardzo ubogo.” Nieraz zdarzało się, że na plebanie wracał boso, bo po drodze swoje buty oddał komuś potrzebującemu.
W latach 80-tych dzięki znajomościom zawiązanym podczas studiów sprowadzał z Francji zagranicy żywność, ubrania i leki. Dzięki prężnie działającemu parafialnemu stowarzyszeniu Caritas założono aptekę leków i dystrybuowano wszystkie dary. W parafii działało od 1946 r. przedszkole, które początkowo zajmowało pokój należący do ks. Marcina. Utworzył również Stację Ochrony nad Matką i Dzieckiem, która codziennie karmiła ok. 150 niemowląt i dzieci. Zorganizował poradnictwo rodzinne i duszpasterstwo rodzin. Z jego inicjatywy powstał w 1976 r. Diecezjalny Dom Rekolekcyjny w Szewnie z filią w Jędrzejowie. Tworzył również ruch oazowy dzięki kontaktom z założycielem ruchu „Światło-życie” ks. Franciszkiem Blachnickim. Całe swoje życie podporządkował służbie Bogu i bliźniemu. Dla niego najważniejszy był drugi człowiek, każdy kto do niego przychodził wierzący czy niewierzący był traktowany z uwagą i szacunkiem.
Ksiądz Marcin Popiel zmarł 22.07.1991 r. w ostrowieckim szpitalu. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Szewnie.
Kościół w Szewnie – Tablica ku czci ks. Marcina Popiela
Ewa Działowska
Zdjęcia:
Czesław Ryszka, Z Szewny do nieba, Warszawa 2016,
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Tablica_Marcina_Popiela.jpg