Wiosną 1940 r. NKWD dokonało likwidacji kilkunastu tysięcy polskich jeńców wojennych z Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska. Niespełna 400 więźniów zostało wyłączonych z zagłady katyńskiej, a jednym z ocalonych był urodzony na Kielecczyźnie mjr Ludwik Domoń.
Przyszedł na świat 7 sierpnia 1899 r. w rodzinie Jana i Jadwigi z Wójcików. Pochodził ze wsi Ociesęki w dzisiejszej gminie Raków. Tu uczęszczał do szkoły podstawowej, zaś dalszą naukę kontynuował w Kielcach. Według Andrzeja Domonia (bratanka naszego bohatera) na przełomie 1916/17 r. uciekł ze szkoły i dołączył do 4 pułku piechoty Legionów Polskich. Na decyzję Ludwika wpłynął jego ojciec, który przejęty losem syna nakłonił go do powrotu i dokończenia gimnazjum.
Po raz kolejny uczestniczył w walkach w trakcie wojny polsko-bolszewickiej. Bratanek Andrzej twierdzi, iż we wrześniu 1920 r. Ludwik, jako żołnierz 18 Pułku Piechoty został ranny pod Łanowcami na Podolu. Po powrocie do Kielc i ukończeniu Państwowego Gimnazjum im. M. Reja, rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie St. Batorego w Wilnie.
W tym czasie, jako porucznik piechoty Ludwik Domoń został wcielony do Dowództwa Okręgu Korpusu Nr IX w Brześciu, a następnie służył w 4 pułku piechoty Legionów w Kielcach. W 1930 r. ukończył Wyższą Szkołę Wojenną w Warszawie i uzyskał tytuł oficera dyplomowanego. Cztery lata później po odbyciu służby w 25 Dywizji Piechoty w Kaliszu kapitan Domoń trafił do 72 Pułku Piechoty w Radomiu.
W 1939 r. został oficerem łącznikowym Komendy Okręgu VI we Lwowie ze Sztabem Głównym Wojska Polskiego. Tutaj zastał go wybuch II wojny światowej. Jego młodszy brat plutonowy Władysław Domoń walczył w obronie Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. W tym czasie nasz bohater przez 10 dni uczestniczył w walkach obronnych Lwowa. Niestety, po kapitulacji miasta 22 września 1939 r. trafił do niewoli sowieckiej. Wraz z innymi został przewieziony do byłego klasztoru żeńskiego w Starobielsku, w którym zorganizowano obóz dla jeńców polskich.
Akademia w Teatrze Wielkim we Lwowie w 1939 r.. Widoczne poczty sztandarowe w czasie przemówienia mjr. Ludwika Domonia (z lewej na dole) (Źr. foto Zbiory NAC on-line)
Klęska kampanii wrześniowej sprawiła, że polscy wojskowi nie potrafili odnaleźć się w nowej sytuacji. Dla podtrzymania morale, a także organizowania i kierowania życia duchowego w obozie, 22 października 1939 r. oficerowie powołali konspiracyjną Komisję Kulturalno-Oświatową. Na jej czele stanął mjr Ludwik Domoń, zaś funkcję sekretarzy objęli kpt. Józef Rytel oraz kpt. Mieczysław Ewert.
Organizacja składała się z ośmiu referatów: szkoleniowego, propagandowo-prasowego, odczytów i pogadanek, teatralnego, sportowego, sanitarnego, bibliotecznego i gospodarczego. Działalność owej grupy była skupiona na odczytach i wykładach. W ten sposób więźniowie pogłębiali swą wiedzę m.in. z zakresu psychologii niewoli i metod przetrwania. Komisja zakazywała współpracy z Sowietami i przyjmowania radzieckiego obywatelstwa. Wśród licznych nakazów zalecano więźniom, aby dbali o swój wygląd zewnętrzny. Z tego powodu jeńcy doszywali białymi nićmi dystynkcje oficerskie na mundurach.
Niestety, władze obozowe wpadły na ślad konspiratorów. 11 listopada 1939 r. członkowie komisji, wobec surowego zakazu praktyk religijnych przeprowadzili 15-minutową modlitwę za ojczyznę. Winni, a więc kapitanowie Rytel i Ewert, a także por. Stanisław Kwolek, którego uznano za głównego organizatora uroczystości zostali zatrzymani. W tym samym miesiącu cała trójka została umieszczona w więzieniu wewnętrznym w Charkowie, co pozwoliło im uniknąć tragicznego losu współtowarzyszy.
Nie jest pewne, dlaczego wśród aresztowanych nie było mjr Domonia. Przypuszczalnie pozostał na terenie obozu, aż do momentu przeprowadzenia przez NKWD akcji „rozładowania” obozów specjalnych. Następnie znalazł się wśród 78 wyselekcjonowanych więźniów Starobielska, którzy na przełomie kwietnia i maja 1940 r. zostali przewiezieni do obozu w Pawliszczew Bor. Trafiło tu 395, bądź jak podaje jeden z ocalonych ks. Z. Peszkowski 432 jeńców polskich. Stanowiło to ok. 3% przetrzymywanych oficerów w obozach specjalnych.
Dlaczego zdecydowano się na zachowanie tych kilkuset oficerów? Motywy mogły być różne – od interwencji ambasad zagranicznych (Niemiec i Litwy), poprzez przystanie jeńców na współpracę. Głównym kryterium była przydatność ocalonych dla realizacji planów ZSRR. Przykładem jest postać Stanisława Swaniewicza, który uniknął rozstrzelania, dzięki zainteresowaniu Sowietów jego przedwojennymi studiami nad gospodarką III Rzeszy.
Z powodu braku materiałów nie jasny pozostaje powód ocalenia mjr Ludwika Domonia. Ukraiński historyk Ołeksandr Zinczenko, który w książce „Katyń. Śladami polskich oficerów” przedstawił losy naszego bohatera odrzucił hipotezę dotyczącą jego współpracy z NKWD. Według bardziej prawdopodobnej wersji on i jego koledzy stali się pionkami w grze Sowietów, którzy poszukiwali informacji obciążających naczelnika obozu i jego podwładnych.
W połowie czerwca 1940 r. oficerów i podchorążych z Pawliszczewa Boru niespodziewanie przewieziono do Griazowca pod Wołogdą. Przełożonym żołnierzy polskich na terenie nowego obozu został najstarszy stopniem oficer gen. bryg. Jerzy Wołkowicki. Jego najbliższe grono, w którym znalazł się mjr Ludwik Domoń wspólnie dbało o wewnętrzną dyscyplinę w obozie i przestrzeganie praw jenieckich przez władze obozowe. Jednym z elementów uporządkowania obozu były zorganizowane przez naszego bohatera – jenieckie grupy regionalne.
Stanisław Jaczyński wskazywał, że grupa skupiona wokół gen. Wołkowickiego była negatywnie nastawiona do ZSRR i współpracy z władzami obozowymi. W opinii komendy obozu należeli do tzw. aktywu nacjonalistycznego, który wykorzystywał święta narodowe i religijne dla manifestowania uczuć patriotycznych wśród jeńców. Przykładem jest uroczystość z 11 listopada 1940 r. Po przemówieniu mjr Domonia doszło do spontanicznej defilady podchorążych, wobec czego dowódca został ukarany karcerem.
Sytuacja jeńców uległa zmianie w sierpniu 1941 r. po podpisaniu polsko-radzieckiej umowy wojskowej i rozpoczęciu formowania Armii Polskiej w ZSRR. Wówczas 27 sierpnia 1941 r. mjr dypl. Ludwik Domoń został szefem Sztabu 6 Dywizji Piechoty. Nasz bohater przebył cały szlak bojowy Armii Andersa – od ZSRR, przez Iran, Irak, Palestynę i Włochy. W kwietniu 1942 r. został dowódcą 18 Batalionu Strzelców Lwowskich w 5 Kresowej Dywizji Piechoty.
W maju 1944 r. jednostka, którą dowodził wzięła udział w bitwie o Monte Cassino. Jej żołnierze uczestniczyli w zaciętych walkach w rejonie wzgórza „Widmo”. Jak wspominał mjr Domoń „Żołnierz mimo ciągłego artylerii i moździerzy nieprzyjaciela, wzmacniającego się ognia ckm, szczególnie z północnego grzbietu Widma – zachowuje się i wytrzymuje to wszystko wspaniale, wszyscy oficerowie bez wyjątku są w pierwszej linii. Zaciętość jest tak duża, że ten, kto tych warunków nie widział, nie jest w stanie tego zrozumieć”. O bezpośrednim zagrożeniu świadczy fakt, iż w wyniku wybuchu pułapki został ranny sam Ludwik Domoń. Za udział w bitwie otrzymał Srebrny Krzyż orderu Virtuti Militari.
W sierpniu 1944 r. został zastępcą dowódcy 6 Lwowskiej Brygady Piechoty. W listopadzie wyjechał do Szkocji, gdzie przez kilka miesięcy wykładał w Wyższej Szkole Wojennej w Eddleston. Następnie powrócił do 2 Korpusu Polskiego stacjonującego w Ankonie we Włoszech, z którym w czerwcu 1946 r. przybył do Wielkiej Brytanii. Dwa lata później został zdemobilizowany. Nie mogąc powrócić do ojczyzny wyjechał do Argentyny i zamieszkał u swego brata Andrzeja. Przebywając w Cordobie zajmował się prowadzeniem baru.
Po zmianach, jakie zaszły w Polsce po 1956 r. postanowił wrócić do kraju. Przyjechał tu w maju 1958 r. wraz ze swoją drugą żoną Marią z d. Stecką. Początkowo planował kupić kawałek ziemi w Ociesękach i osiedlić się w rodzinnej miejscowości. Kiedy zamiar ten nie powiódł się, postanowił zamieszkać w Katowicach. Dzięki swemu talentowi do języków znalazł zatrudnienie w Orbisie pracując m.in. w Hotelu „Katowice”. W 1963 r. został członkiem ZBoWiD-u.
Wolny czas przeznaczał na działalnością pisarską. Od czasów gimnazjum kieleckiego stworzył blisko 300 wierszy i bajek satyrycznych, których część została utracona w wyniku II wojny światowej. Ludwik Domoń był autorem opisu bitwy pod Monte Cassino, który zamierzał wydać. Niestety, praca pozostała w formie maszynopisu.
Warto dodać, iż pod koniec życia przekazał swoje domowe archiwum do Muzeum Narodowego w Kielcach. Trafiło tu ok. 160 eksponatów, wśród których znalazły się odznaczenia (m.in. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski) i albumy z fotografiami z PSZ na Zachodzie.
W maju 1977 r. chcąc uporządkować swe sprawy poprosił mieszkającego w Kielcach brata Władysława, aby przyjechał do Katowic. Jak wspominał bratanek Ludwika „w kilka miesięcy po śmierci żony stryj zadzwonił do ojca i poprosił, żebyśmy do niego przyjechali (..) Pojechałem do Katowic razem z rodzicami. Wróciliśmy z mamą wieczorem, zostawiając braci razem, żeby mogli sobie spokojnie porozmawiać. W nocy otrzymałem telefon od sąsiadki stryja, że stryj nie żyje, a z ojcem jest bardzo źle (..) Okazało się, że ojciec nie mógł spać w nocy, czuł jakiś niepokój. Poszedł do pokoju brata, a ten już nie oddychał”.
Ppłk Ludwik Domoń zmarł 23 maja 1977 r. Został pochowany na cmentarzu w Katowicach.
Gracjan Duda
Źródło:
Jaczyński S., Ocaleni od zagłady. Losy oficerów polskich ocalałych z masakry katyńskiej, Warszawa 2012
Janczak B., Obozy jenieckie w Griazowcu w latach 1939-1948, „ŁRM”, t. 39, 2016
Kalina D., Ociesęki i okolice: dziedzictwo małych ojczyzn, Białystok 2018
Kosierkiewicz D., Pułkownik Domoń, „Kielce Plus: kielecki tygodnik radiowy”, nr 4, 2010
I Liceum Ogólnokształcące im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, oprac. B. Piotrowska, Kielce 2010
Wawer Z., Armia generała Władysława Andersa w ZSRR 1941-1942, Warszawa 2012
https://www.policjapanstwowa.pl/Ksiega_Cmentarna_Charkow.pdf
http://www.polska1918-89.pl/pdf/swieto-niepodleglosci-za-drutami,1632.pdf
(Fotografia użyta w artykule pochodzi z: Zbiory NAC on-line)