Wierzbowski Antoni

Antoni Wierzbowski ps. „Grycki” (1907-1946)

Urodził się w 1907 r. w Szczekocinach. Był synem stolarza Szymona i Ludwiki z Grycnerów.

Uczył się w Szkole Powszechnej, a następnie ukończył Koedukacyjną Szkołę Średnią Sejmiku Włoszczowskiego w Szczekocinach. Od czasów gimnazjalnych działał w harcerstwie. W roku szkolnym 1926/1927 był słuchaczem Państwowego Kursu Pedagogicznego w Krakowie. 22 czerwca 1927 r. uzyskał świadectwo uprawniające do pełnienia obowiązków nauczyciela tymczasowego w szkołach powszechnych.

W 1928 r. podjął pierwszą pracę jako nauczyciel w Szkole Powszechnej w Rokitnie. Od razu rozpoczął też pracę społeczną w nowym środowisku. W Związku Strzeleckim pełnił funkcję referenta kulturalno -oświatowego w miejscowym kole. Powrócił do pracy w harcerstwie. Rozkazem Komendy Hufca objął stanowisko drużynowego w szczepie im. S. Czarnieckiego w Rokitnie i jednocześnie przybocznego Komendanta Hufca w Szczekocinach.

Od 1929 r. pracował w swoich rodzinnych Szczekocinach w Siedmio-klasowej Publicznej Szkole Powszechnej im. Tadeusza Kościuszki. Już jako nauczyciel rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończył w 1935 r. W latach 1931-1934 był członkiem Koła Prawników Studentów tej uczelni.

W roku szkolnym 1937/1938 pracował już w Lelowie, początkowo jako pełniący obowiązki kierownika szkoły. Razem z nim przeniosła się tutaj jego żona Stanisława i podjęła pracę nauczycielki.

Przed wojną Antoni Wierzbowski działał społecznie nie tylko w harcerstwie. Współpracował z Kołem Szczekociny Związku Inwalidów Wojennych Rzeczpospolitej Polskiej. Należał do Ochotniczej Straży Pożarnej, w której przez dwa lata był naczelnikiem. Prawnicza wiedza bardzo przydała się w pracy na rzecz Związku Rzemieślników Chrześcijan, gdzie był sekretarzem. Jako nauczyciel był członkiem i działaczem Związku Nauczycielstwa Polskiego. Prowadził liczne kursy dla nauczycieli dotyczące doskonalenia metod w pracy społecznej, jak i wdrażające ich do samokształcenia, a nawet pracy naukowo-badawczej. W 1932 r. został wybrany do Zarządu Oddziału Powiatowego we Włoszczowie. Pełnił w nim funkcję sekretarza Komisji Rewizyjnej oraz prowadził sekcję porad prawnych.

Antoni Wierzbowski w mundurze Naczelnika Straży Pożarnej w Szczekocinach. Lipiec 1933 rok

Po wybuchu II wojny światowej nadal pracował jako kierownik szkoły w Lelowie, w której zamieszkał razem z rodziną. Działał w TON (Tajna Organizacja Nauczycielska) i organizował tajne nauczanie. W roku szkolnym 1941/1942 rozpoczęto organizację powiatowych i gminnych komisji oświaty i kultury podległych Delegaturze Rządu na Kraj. Na terenie dawnego powiatu włoszczowskiego Komisją kierował Bolesław Król. Jego zastępcą był Antoni Wierzbowski jako przedstawiciel szkolnictwa powszechnego. Jednocześnie został przewodniczącym niższego szczebla komisji gminnej w Lelowie. W pracy konspiracyjnej używał pseudonimu „Grycki”.

Już na początku okupacji, działając w TON, nawiązał we Włoszczowie kontakt z organizacją konspiracyjną Orzeł Biały, która w lutym 1940 r. została wcielona do Związku Walki Zbrojnej. „Grycki” kierował placówką ZWZ Lelów i wraz z nią w lutym 1942 r. znalazł się w strukturach Armii Krajowej. Placówka Lelów należała do Obwodu Włoszczowskiego w Inspektoracie Częstochowa Okręgu Radomsko-Kieleckiego. Współdziałała z oddziałem partyzanckim dowodzonym przez Mieczysława Tarchalskiego ps. „Marcin”. Oddział ten zasilali niedawni absolwenci lelowskiej szkoły rekomendowani przez „Gryckiego”.

Antoni Wierzbowski był również przedstawicielem Tajnego Państwa Polskiego. Pełnił funkcję powiatowego delegata Rządu na powiat włoszczowski aż do swojego aresztowania.

Antoni Wierzbowski z żoną Stanisławą, synem Andrzejem i córką Elżbietą. Lelów, 1944 rok.

Nocą z 12 na 13 kwietnia 1944 r. „Grycki” został aresztowany przez niemieckich żandarmów w swoim mieszkaniu w budynku szkolnym w Lelowie. Bezpośrednimi świadkami była najbliższa rodzina.

Zapalił światło, otworzył żandarmom drzwi (…), nie zważając na ponaglenia żandarmów spokojnie wyszukał w szafie najbardziej zniszczone ubranie, odpiął zegarek, zdjął z palca obrączkę i pożegnał się z nami, (…) Odkrytym samochodem wieźli go Niemcy do Kielc przez S. [Szczekociny] i J. [Jędrzejów] znajomi z S. opowiadali, że był skuty i klęczał, a twarz miał zbrudzoną krwią (…) W Kielcach go strasznie bili, ale niczego nie powiedział” – wspominał aresztowanie ojca syn Andrzej.

Aresztowanie nastąpiło na skutek donosu osadzonych w terenie dwóch konfidentów gestapo. Rodzina i przyjaciele nie pozostali obojętni i podjęto próby przekupienia żandarmów. Zebrano potrzebne środki. Jednak nie udało się go w ten sposób uwolnić.

Wierzbowskiego przewieziono do Kielc i osadzono na dwa miesiące w więzieniu na ulicy Zamkowej. Stąd został transportem wysłany do obozu koncentracyjnego KL Gross-Rosen. Miał numer 82527. Po kilku tygodniach przewieziono go do KL Oranienburg- Sachsenhausen. Tu pracował od czerwca 1944 r. do 21 kwietnia 1945 r. w jednej z filii obozu, w fabryce samolotów Heinkel.

Aresztowany, jako podejrzany o działalność polityczną antyniemiecką przesiedziałem w b. surowym więzieniu w Kielcach 2 miesiące. Następnie przesłany do jednego z najcięższych obozów konc. – Kamieniołomy Gross-Rosen, skąd szczęśliwie po paru tygodniach wysłany zostałem transportem do jednego z najstarszych niemieckich zakładów tego rodzaju – do Oranienburga- Sachsenhausen (…). Tu pracowałem od czerwca 1944 do 21 kwietnia 1945 roku.

21 kwietnia z rana wypędzono nas – 35 tysięcy szkieletów z Oranienburga na północ w stronę Lubeki. Straszliwy ten marsz trwał 12 dni. (…) Pędzono nas 20-40 km. dziennie, każdy, kto ustawał był dobijany, na postojach setki ludzi umierało z głodu. Byłem świadkiem kanibalizmu” – pisał po wyzwoleniu w liście do rodziny Antoni Wierzbowski.

W ostatnich dniach tego marszu śmierci pojawili się przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z pomocą żywnościową i dzięki temu udało się przeżyć około 10 tysięcy więźniów. Wśród nich był Antoni Wierzbowski, który dotarł do Schwerina i 3 maja 1945 r. został uwolniony przez Amerykanów.

Wyczerpany dochodził do siebie w Schwerinie, a potem w szpitalu w Lubece. Dało o sobie znać schorowane przeżyciami serce i wdało się zapalenie opłucnej. Podleczony, z transportem takich jak on chorych i rekonwalescentów wysłany został do Szwecji. Po kolejnych dwóch miesiącach leczenia szpitalnego znalazł się w polskim obozie w Bollnäs – 300 km. na północ od Sztokholmu.

Na początku marca 1946 r. ze względu na sytuację w Polsce rządzoną przez komunistów podjął decyzję o pozostaniu na emigracji. Zamieszkał w południowej Szwecji w obozie przejściowym w Öreryd niedaleko Jönköping. Trudnił się publicystyką i uczył się szwedzkiego. Miał nadzieję ściągnąć do Szwecji żonę i dzieci. Wielki stres w ostatnich tygodniach, gdy musiał podejmować tak trudne decyzje, tęsknota za rodziną i krajem nie pozostały bez wpływu na zrujnowane obozami zdrowie.

Antoni Wierzbowski zmarł nagle 21 marca 1946 roku. Uroczysty pogrzeb odbył się 25 marca odprawiony przez księdza Bronisława Szymańskiego. Odprowadzany przez setki takich jak on uchodźców i szwedzkich przyjaciół spoczął na cmentarzu parafialnym w Öreryd.

Artur Szlufik

Źródło:

Andrzej Orliński, Antoni Wierzbowski. Nauczyciel, działacz oświatowy i niepodległościowy Szczekocin i Lelowa [w:] https://historiaszczekocin.pl/zasoby/artykuly/n,andrzej-orlinski-antoni-wierzbowski-nauczyciel-dzialacz-oswiatowy-i-niepodleglosciowy-szczekocin-i-lelowa