10. rocznica śmierci „Bekasa”

10 lat temu, 31 maja zmarł Zygmunt Pietrzak ps. „Bekas”, kielecki harcerz z Baranówka, żołnierz Armii Krajowej oddziału partyzanckiego „Wybranieccy” i 4 Pułku Piechoty Legionów AK, członek podziemia antykomunistycznego w organizacji „NIE”, więzień osadzony w Kielcach, na Mokotowie i we Wronkach.

Zygmunt Pietrzak ps. “Bekas” (1928-2011)

Był synem oficera 2 pułku artylerii lekkiej legionów z kieleckiego Stadionu. Mieszkał na Baranówku. Do szkoły chodził razem z Wojtkiem Szczepaniakiem „Lwowiakiem”. Obaj należeli do harcerstwa. W drużynie byli z Wiesławem Gołasem “Wilkiem” i Zbyszkiem Frasińskim, z którymi zaangażowali się potem w działalność konspiracyjną w „Szarych Szeregach”. Ich drużynowym przed wojną i w czasie okupacji był Zygmunt Kwas ps. “Kościelny”.

Gdy wybuchła II wojna światowa miał 12 lat. W wieku 15 lat został wysłany do przymusowej pracy. Trafił do Opola. Przez pół roku rozładowywał wagony z węglem. W maju 1943 roku uciekł i wrócił do Kielc. Kolega Stanisław Cnota wciągnął go do konspiracji. Dostał fałszywe dokumenty i podjął pracę jako junak w „Baudienst” – niemieckiej służbie budowlanej. Był pomocnikiem sanitariusza Jana Siudowskiego, znanego kieleckiego fotografika. Zajmowali się „małą dywersją” i propagandą.

Harcerze z Baranówka. Od lewej: Zygmunt Kwas, Zygmunt Pietrzak, Zenon Konieczny, Wiesław Gołas z siostrą Basią i dwaj NN.

W styczniu 1944 roku w Kielcach zrobiło się niebezpiecznie. „Bekas” został wysłany do lasu do oddziału partyzanckiego Armii Krajowej „Wybranieccy” dowodzonego przez Mariana Sołtysiaka ps. „Barabasz”. Trafił najpierw do Cisowa, potem do Widełek do drużyny Mieczysława Szumielewicza „Mietka”. Był jednym z najmłodszych. Ponieważ umiał jeździć konno, trafił do zwiadu konnego. W oddziale był do końca, potem przeszedł z nim cały szlak bojowy 4 Pułku Piechoty Legionów AK.

W styczniu 1945 r. Kielce zajęli Rosjanie. Zygmunt Kwas „Kościelny”, „Orlicz” należał do podziemnej organizacji „NIE” (Niepodległość) i tworzył oddział samoobrony. Wciągał do niej kolegów, których znał z harcerstwa m.in. Zbigniewa Frasińskiego i Zygmunta Pietrzaka.

W maju 1945 r. „Bekas” poszedł do Wilkowa, gdzie Henryk Pawelec utworzył grupę dywersyjną. Gdy następnej nocy wracali z kolegami pieszo do Kielc postanowili przenocować w Domaszowicach. Ktoś doniósł i nad ranem dom otoczyli żołnierze Urzędu Bezpieczeństwa. „Bekas” chciał się bronić, ale dostał kulę w ramię. Zawieźli go na Śliską, rzucili pod schody. Potem trafił na operację do szpitala miejskiego, który wówczas mieścił się w Seminarium Duchownym. Leżał na sali z rannymi żołnierzami, był pilnowany przez dwóch funkcjonariuszy. Koledzy wraz z ojcem postanowili go odbić. Akcję zorganizował Zygmunt Kwas „Orlicz”. To on wszedł z bronią do seminarium wraz z Konradem Matysiakiem. Dorożka już czekała, harcerze obstawiali ulice. Wśród nich był też Wiesław Gołas. Kwas z pistoletem maszynowym sterroryzował Ubowca na korytarzu. „Bekas” z „Konradem” odjechali dorożką do państwa Chrobotów na Kawetczyznę. „Orlicz” wyszedł z seminarium jakby nic się nie stało.

Zygmunt Pietrzak ponownie został aresztowany kiedy szedł na zbiórkę na dzisiejszą ulicę Paderewskiego do Stefana Dąbrowskiego, bo stamtąd z kolegami miał jechać na Zachód. Zauważył na Plantach śledzących go ludzi. Wszedł do sklepiku. Gdy zobaczył, że wchodzą za nim wyciągnął broń, strzelił, wybiegł. Dostał postrzał w udo, kula rozbiła kość.  Zabrali go do szpitala więziennego. Pamięta – więzienie i szpital były przepełnione, doktor Balicki jakoś poskładał mu nogę, założył wyciąg na dwa miesiące. Niestety nie został uwolniony w czasie akcji rozbicia więzienia kieleckiego 4/5 sierpnia 1945 r. przez oddział Antoniego Hedy „Szarego”.

W czasie pobytu w więzieniu bardzo przeżył śmierć swojego kolegi Zygmunta Kwasa, który został zastrzelony 13 września 1946 r. przez strażnika więziennego. Tak po latach Zygmunt Pietrzak wspominał tą tragiczną historię: „Zygmunt Kwas, pseudonim „Kościelny” był moim kolegą z Baranówka. Zawdzięczam mu życie. To on wydostał mnie z rąk UB. To był odważny żołnierz, harcerz, prawdziwy wzór dla zagubionej młodzieży. Zygmunt był strasznie bity w śledztwie. Pewnego dnia usłyszałem strzał, jakoś dziwnie mnie zaniepokoił. Po jakiejś chwili przyniesiono Zygmunta Kwasa do naszej celi szpitalnej. Strzelił do niego strażnik, gdy wieszał w oknie upraną chustkę do nosa. Trzymałem jego głowę na kolanach, wyczuwałem jeszcze puls, ale krótki. Mówiłem do niego szeptem, potem krzyczałem. Zygmunt umarł, nie odzyskał przytomności. Długo nie mogło to do mnie dotrzeć. Stałem przy jego łóżku oparty o kule, odrętwiały. Nawet nie pamiętam, kiedy wyniesiono go do kostnicy. Potem uświadomiłem sobie, ze straciłem jedynego i najlepszego przyjaciela”.

Z Kielc w grudniu 1946 roku więźniów wysłano w bydlęcych wagonach koleją do Warszawy. Śledztwo w więzieniu mokotowskim trwało trzy lata. Za akcję przeciw MO i UB Zygmunt Pietrzak dostał karę śmierci, zamienioną na dożywocie. Po wyroku trafił do więzienia we Wronkach. W komunistycznych więzieniach przesiedział 9 lat i jeden miesiąc. Dopiero wówczas skończyła się dla niego wojna.

Kpt. Zygmunt Pietrzak ps. “Bekas”

Na rehabilitację, tak jak wielu żołnierzy AK, musiał długo czekać. W 1992 r. Sąd Wojewódzki unieważnił wyrok władz komunistycznych, a jego walkę w podziemiu uznał za „związaną z działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego”.

Kapitan Zygmunt Pietrzak zmarł 31 maja 2011 r. w wieku 83 lat. 6 czerwca po uroczystej mszy żałobnej w Kościele Garnizonowym został pochowany na Cmentarzu Starym w Kielcach.