Józef Gajdziński (1887-1941)
Józef Gajdziński przyszedł na świat 27 lutego 1887 r. w miejscowości Borowiec w dzisiejszym powiecie włoszczowskim. Był drugim z siedmiorga dzieci Edwarda i Anny z d. Talma. Dzięki pomocy rodziców utrzymujących się z gospodarstwa rolnego i niewielkiego tartaku ukończył szkołę elementarną w Krasocinie, a następnie kontynuował naukę w Seminarium Nauczycielskim w Jędrzejowie. W 1905 r. uczestniczył w strajku uczniów domagających się nauczania w języku polskim i rozluźnienia surowej dyscypliny w szkole objętej polityką rusyfikacyjną. Trzy lata później, wraz z otrzymaniem świadectwa ukończenia kształcenia w powyższej placówce, podjął pracę w jednoklasowej szkole w Podlesiu.
Józef Gajdziński przez osiemnaście lat pełnił funkcję nauczyciela, a następnie kierownika szkoły w Koniecznie. Po zawarciu związku małżeńskiego z nauczycielką Heleną z d. Fugiel (małżeństwo doczekało się syna Jerzego), w 1927 r. na skutek decyzji inspektora szkolnego J. Lipińskiego został przeniesiony na stanowisko kierownika szkoły w Krasocinie. Od tego momentu pełnił dodatkowe funkcje społeczne – był prezesem lokalnego ogniska Związku Nauczycielstwa Polskiego, członkiem zarządu Kółka Rolniczego „Snop”, a także krasocińskiej Kasy Stefczyka. Jednocześnie, pełniąc obowiązki radnego gminy, został naczelnikiem tutejszej Ochotniczej Straży Pożarnej. Zaangażowany w pracę społeczną otrzymał Medal Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości, jak również brązowy i srebrny medal Za Długoletnią Służbę.
W czasie II wojny światowej po wydaniu przez Hermana Sterlacka, 11 czerwca 1940 r. został zatrzymany przez Gestapo. W momencie aresztowania był kierownikiem szkoły (Schulleiter) zamieszkałym w Krasocinie. Współwięzień Feliks Rak tak zapamiętał ten dzień:
Z Oleszna przywieziono nas do Krasocina, gdzie już czekał na nas Józef Gajdziński, kierownik tamtejszej szkoły, którego trzymano od paru godzin na posterunku. Kiedy podjechaliśmy pod posterunek, żandarmi wyprowadzili Gajdzińskiego i wpakowali do samochodu. Gajdziński był bardzo zgnębiony, ale gdy zobaczył nas w samochodzie, uśmiechnął się. Przez ten czas na ulicy widziałem tylko jego żonę i żandarmów, którzy nas strzegli.
Po spędzeniu nocy w ciemnej piwnicy pod gmachem dawnego starostwa we Włoszczowie, wraz z innymi (aresztowanymi w ramach Akcji AB mającej na celu zagładę polskiej inteligencji) trafił do więzienia na ul. Zamkowej w Kielcach.
Trzy z dziesięciu zachowanych grypsów Józefa Gajdzińskiego, wysłanych z aresztu kieleckiego w 1940 r. (Źr. foto – zbiory Krzysztofa Jasiowskiego)
Po pięciotygodniowym osadzeniu (co najmniej raz więźniowie ulegli brutalnemu śledztwu), znalazł się na liście osób przeznaczonych do eksterminacji w obozie koncentracyjnym KL Sachsenhausen. Podczas przejazdu pociągu przez rodzinne okolice, wyrzucił z wagonu kartkę o następującej treści:
Gajdzińska Helena. Śliwa Aniela.
Krasocin.
Żegnajcie!!! Odjeżdżamy w nieznanym kierunku.
Pamiętajcie o dzieciach.
Dzieci niech będą Polakami.
Wiadomość skierowana do żony Heleny oraz żony współwięźnia Kazimierza Śliwy została znaleziona na stacji Ludynia i przekazana przez polskiego kolejarza rodzinom aresztowanych.
17 lipca 1940 r. transport dotarł do miejsca przeznaczenia. We wrześniu Józef Gajdziński został przeniesiony do KL Dachau, gdzie otrzymał numer obozowy 17 644. Przebywając w barakach nr 21 i 20 przesłał do małżonki jedną kartkę pocztową oraz siedem listów. Nie znamy szczegółów dotyczących kilkumiesięcznego pobytu naszego bohatera w powyższym miejscu. Feliks Rak tak opisał ostatnie chwile jego życia:
Gdy nadszedł grudzień 1940 roku, władze obozowe przystąpiły do zwalczania epidemii. W czasie przeglądu więźniów „krecowatych” umieszczano w oddzielnych blokach. Kuracje przeprowadzano w ten sposób, że zabrano więźniom wszelkie odzienie, pozostawiając każdemu z nich koc i trepy na nogi. Codziennie prowadzono ich do łaźni, tam zarządzano gorącą kąpiel i z powrotem na bloki. Zastosowano przy tym odpowiednią dietę. W czasie kuracji otrzymywali litr kawy i ćwiartkę chleba na dobę (..) Taka kuracja trwała dziesięć dni (..) Niestety, nie przetrwał jej również Józef Gajdziński, kierownik szkoły w Krasocinie. Gdy go odwiedziłem, był w tak okropnym stanie, że wcale nie mógł mnie poznać, chociaż urodziliśmy się obaj i wychowali w Borowcu. Musiałem po prostu w niego wmówić, kim jestem. Prosił tylko słabym głosem: „pić, pić”. Na drugi dzień skonał.
Józef Gajdziński zginął 14 marca 1941 r. na terenie obozu koncentracyjnego KL Dachau. Miesiąc później, po otrzymaniu skrzynki z prochami męża, żona Helena zorganizowała jego skromny pogrzeb na terenie Krasocina.
W 1973 r. na ścianie budynku Zespołu Placówek Oświatowych w Krasocinie odsłonięto tablicę upamiętniającą kierownika szkoły Józefa Gajdzińskiego.
Gracjan Duda
Źródło:
Domański T., Jankowski A., Akcja AB na Kielecczyźnie, Kielce 2009
Jasiowski K., Dzieci niech będą Polakami! Józef Gajdziński (1887-1941), „Włoszczowskie Zeszyty Historyczne”, nr 2, 1996
Kobiety niezłomne na ziemi świętokrzyskiej. Wspomnienia, biografie, red. K. Kliś, I. Śliwińska, Kielce 2016
Rak F., Krematoria i róże. Wspomnienia więźnia obozów w Sachsenhausen i Dachau, oprac. S. Młodożeniec-Warowna, Warszawa 1971
Holocaust Survivors and Victims Database — Josef GAJDZINSKI
Dziękujemy p. Krzysztofowi Jasiowskiemu za udostępnienie materiałów o Józefie Gajdzińskim.
Fotografie rodzinne Józefa Gajdzińskiego:
(1) – J. Gajdziński – 1914 r. (2) – J. Gajdziński z synem Jurkiem – Borowiec 1933 r. (3) – J. Gajdziński z synem Jurkiem – Borowiec 1933 r. (4) – J. Gajdziński z synem Jurkiem – Krasocin 1933 r. (5) – J. Gajdziński z żoną Heleną i synem Jurkiem – 1933 r.
Dokumenty Józefa Gajdzińskiego z wywózki i uwięzienia w obozie koncentracyjnym:
(1) – Kartka dla żony – VII 1940 r. (2) – Kartka dla żony – VII 1940 r. (3) – Koperta listu z KL Dachau (4) – Zgon w KL Dachau (5) – Karta z KL Dachau