Codzienność robotników na Kielecczyźnie w II RP

Życie robotników w II RP na Ziemi Kieleckiej nie należało do najłatwiejszych. Przedstawiciele warstwy robotniczej zarabiali zazwyczaj najmniej spośród innych zawodów. Bardzo często ich płace były zaniżane przez przedsiębiorców. Wielodzietna rodzina robotnicza żyła w złych warunkach. Ich mieszkania były zazwyczaj jednoizbowe i nie przekraczały 30 metrów kwadratowych. Większość pensji robotników pochłaniała żywność. Przedstawiciele tej warstwy rzadko jadali mięso czy drugie danie. Najczęściej spożywali zupy, lub ziemniaki. Większość kieleckich robotników żyła w nędzy.

Płace w II Rzeczypospolitej Polskiej zależały od rodzaju umowy zawieranej między przedsiębiorcą, a robotnikiem. Mogła być to umowa o pracę, istniały także umowy zbiorowe zawierane ze związkami zawodowymi i rzecz jasna indywidualne z samymi robotnikami. Umowa przede wszystkim określała wysokość płac, warunki pracy, świadczenia socjalne itp. Niekiedy były one łamane np. przez przedsiębiorców jeśli chodzi o pensje. Różnice między zawieraną w umowie stawką, a rzeczywistymi zarobkami były niższe o 50%, oczywiście na niekorzyść robotnika.

Poszczególne płace zależały od konkretnej branży przemysłowej. Po reformie walutowej z 1924 r., wykfalifikowany górnik w Zagłębiu Dąbrowskim przy wydobyciu węgla zarabiał około 120 zł miesięcznie. Do 1931 ich pensja wzrosła nawet do 250 zł. Po czym uległa niewielkiej obniżce. Mniej wykształceni górnicy, młodociani i kobiety, oraz górnicy którzy nie zawsze pracowali pod ziemią zarabiali nieco mniej. W przypadku pomocników ich pensja była niższa o 30%, natomiast kobiet i nieletnich o ponad połowę. W sąsiednim województwie śląskim górnicy zarabiali więcej średnio o 15 %.

Do uprzywilejowanej grupy pod względem materialnym należeli hutnicy. Mogli oni liczyć na deputaty, premie i wypłatę za godziny nadliczbowe. W 1928 r. wykwalifikowany robotnik tzw. pierwszy piecowy zarabiał 11 zł dziennie, więc około 250 zł miesięcznie. Zaś niewykwalifikowany niecałe 6 zł. Tak więc podstawowa część załóg zarabiała od 100 do 200 zł miesięcznie i stanowiła ona 55% zatrudnionych w hutnictwie.

Dość dobrze zarabiano w przemyśle zbrojeniowym. W fabryce broni w Radomiu średnia pensja wynosiła 193 zł, zaś w fabryce amunicji w 1939 r. 207 zł miesięcznie. Nieco słabiej zarabiali robotnicy z branży włókienniczej. Choć ustalone przez częstochowski magistrat płace były zawyżone. Prządnik miał zarabiać dziennie od 6,25 do 7,35 zł. W rzeczywistości w latach 30-tych otrzymywał między 3 a 5 zł. Tak więc zarabiał średnio 200 zł miesięcznie. Robotnicy częstochowscy zarabiali więcej niż inni pracownicy przemysłu włókienniczego w woj. Kieleckim. W czasie kryzysu zarobki zostały obniżone o połowę, ponieważ został skrócony tydzień pracy o dwa dni. Po 1935 r. i pewnym ożywieniu gospodarczym związanym z budową Centralnego Okręgu Przemysłowego, zarobki także wzrosły. W Częstochowie doszły do nawet 8 zł dziennie. W bardziej rozwiniętych ośrodkach przemysłowych np. Łodzi robotnicy zarabiali rzecz jasna więcej, nawet w latach kryzysu.

Warto tez nieco powiedzieć o przemyśle mineralnym. Rzemieślnicy w cementowniach klasy I byli najlepiej opłacani w 1929 r. zarabiali prawie 10 zł dziennie. W kategorii II-III zarabiano od 4,90 do 6 złotych. W czasie kryzysu gospodarczego pensje zostały obniżone o 10%. W kamieniołomach Bolechowic, Ołowianki, Jaworzni i Zagnańska zarabiano w 1932 r. od 1,80 do 4 zł dziennie. Natomiast w Kadzielni i Wapiennikach zarabiano około 3,60 zł.

U progu niepodległości nastąpił problem z aprowizacją podstawowych artykułów spożywczych. Władze reglamentowały żywność. W Ostrowcu robotnicy rozbili dwanaście wagonów z żywnością, ponieważ jej ceny znacznie zrosły, gdyż wojsko skupowało jedzenie na potęgę. Po reformie walutowej ceny ustabilizowały się na stałym poziomie. Za kilogram chleba płacono 40 groszy, mąkę 60 groszy, ziemniaki 10 gorszy, masło było droższe 4,30 zł, słonina 2,50 zł, mięso wołowe i wieprzowe 1,25. Koszty utrzymania w miastach przemysłowych był znacznie większy niż w miasteczkach czy ośrodkach w powiatach stricte rolniczych. Za niektóre artykuły robotnik musiał zapłacić całą pensję np. garnitur kosztował 120 zł. Ponad 60% pensji rodzina robotnicza wydawała na żywność, na drugim miejscu znajdowała się odzież od 10 do 20%. Najmniej w rodzinach robotniczych wydawano na kulturę, alkohol i tytoń i urządzanie mieszkań od 1 do 4%.

Jeśli weźmiemy pod uwagę żywność, to najwięcej wydawano na chleb i mięso 40 i 26%, najmniej na cukier i słodycze 6%. Obiad w przeciętnej rodzinie robotniczej składał się z jednego dania (zupy), rzadziej z dwóch dań, z tym że były to kluski, makaron, rzadko mielony czy schabowy. Robotnicy więcej wydawali na papierosy niż alkohol. Ze względu na drogą odzież dzieci latem musiały chodzić boso, a zimą na dwoje przypadała jedna par butów. Robotnik miał zazwyczaj dwa obrania, eleganckie i codzienne. Należy także pamiętać, że nie zawsze robotnicy kupowali żywność, często wywodzili się z rodzin chłopskich lub jeśli żyli na obrzeżach, dysponowali kawałkiem ziemi, który mógł zaspokoić w niewielkim stopniu potrzeby żywnościowe. Część artykułów spożywczych jak chleb i mięso potaniały w czasie kryzysu. Natomiast po 1935 r. cena chleba wzrosła o 22%, a mięsa 8%. Po za żywnością pozostałą kwotę przeznaczano na komorne, urządzenie mieszkania, odzież, przybory szkolne czy przejazdy.

Kwestia mieszkaniowa rodzin robotniczych stanowiła nierozwiązany problem społeczny. Widok domów fabrycznych zwanych „czworakami” służby rolnej, otoczony murem z tłuczonym szkłem na cokole lub ogrodzonym drutem kolczastym, stanowił nieodłączny widok miast przemysłowych Zagłębia Dąbrowskiego, Częstochowy oraz Olkusza. W budynkach pozbawionych kanalizacji, małych pokojach, mieszkały liczne rodziny robotnicze. Przedstawiony typ robotniczego budownictwa wyraźnie odróżniał się od mieszkań w dzielnicach urzędniczo-mieszczańskich. Na peryferiach Kielc, Skarżyska, Radomia powstawały domy, a wręcz dzielnice robotnicze o niskiej zabudowie, z jedną lub dwoma izbami, będącej wyrazem nędzy. W latach 1921-1931 istniało od 117 tys. do 164 tys. mieszkań, z czego 45,9 tys. i 34,4 tys. było mieszkaniami odpowiednio jedno i dwuizbowymi. W ciągu 10 lat w woj. Kieleckim liczba mieszkań wzrosła o 39,8%, podczas gdy ludność miast o 33,1%. Ale jednak udział mieszkań najmniejszych zwiększył się do 83,5% ogółu.

O przeludnieniu mieszkań można powiedzieć, gdy na jedną izbę przypada więcej niż dwie osoby. W woj. Kieleckim na jedną izbę przypadało średnio 4,5 osoby w 1931 r. o 0,2 mniej niż 10 lat wcześniej. Najbardziej przeludnione były mieszkania na obrzeżach miasta, a także te najmniejsze. Mieszkania, w których żyło w jednej izbie więcej niż 4 osoby, uznawano za przeludnione. Na 53 tys. takich kwater 31 tys. były zasiedlone przez co najmniej 4 osoby.

W latach 20-tych robotnik z rodziną na Kielecczyźnie mieszkał w domu o wielkości średnio 27 m². W takim mieszkaniu najczęściej brakowało światła, panowała duża wilgotność, a sufit znajdował się bardzo nisko. W takim domu ciężko było nawet odpocząć. Na ziemie kieleckiej średnia na jedno łóżko wynosiła 2,35 i była wyższa niż w Warszawie, Łodzi. Znikomy był odsetek rodzin robotniczych, gdzie każdy dysponował własnym łóżkiem, takich rodzin było 3,2% rodzin. W wyniku ciasnoty mieszkaniowej zdarzały się częste przypadki sypiania w jednym łóżku dzieci, czy młodzieży z inną osobą niespokrewnioną. Nadmiernie zaludnienie przyczyniało się do rozwoju chorób zakaźnych oraz demoralizacji najmłodszych i wzrostu przestępczości.

Jeśli chodzi o umeblowanie, najbiedniejsi robotnicy dysponowali jedynie łóżkiem przy ścianie, stołem, a nad nim wiszącym krucyfiksem. Ponadto znajdowała się jedna ława, niekiedy krzesła, skrzynia lub kufer na bieliznę. W kuchni znajdował się piec z kredensem z wiszącymi garnkami i garnuszkami, a na ścianach obrazy świętych. W bogatszych rodzinach, mieszkanie było bardziej zasobne, meble były lepszej jakości, czasem nawet istniała sypialnia z dwoma łóżkami. Znajdowały się także szafy na ubrania i bieliznę. Brakowało niestety urządzeń sanitarnych. W 1933 r. w woj. Kieleckim aż 86% mieszkań zamieszkujących przez robotników nie posiadało wody bieżącej, 87% zlewu, a 98% nawet ubikacji.

Warunki bytowe i materialne warstwy robotniczej zamieszkującej woj. Kieleckie w okresie międzywojennym były niezwykle trudne. Robotnicy bardzo często zarabiali mniej niż oferowali im na „papierze” przedsiębiorcy. Większość swej pensji przeznaczano na żywność, aby choć w niewielkim stopniu zaspokoić podstawowe aspekty życiowe. Rodziny robotnicze żyły także w ciężkich warunkach. W ich mieszkaniach, które były niewielkiej wielkości, często brakowało podstawowych elementów sanitarnych jak np. ubikacja.

Łukasz Ospara

LITERATURA:

1. J. Ławnik, Działalność PPS w województwie kieleckim w latach 1918–1939, cz. 2, 1931–1939, Kielce 2003

2. M. B. Markowski, Robotnicy przemysłowi w województwie kieleckim 1918–1939, Warszawa 1980

3. J. Naumiuk, Klasowy ruch zawodowy metalowców w Zagłębiu Staropolskim w latach 1918–1939, Łódź 1975