Jerzy Niezbrzycki urodził się w Winnicy (współcześnie partnerskie miasto Kielc na Ukrainie) 28 lipca 1902 r. a zasłynął jako wybitny sowietolog – kierownik Referatu „Wschód” Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Kluczowa rola Ukrainy dla potęgi imperium sowieckiego spowodowała, że poświęcił jej znaczną część swoich refleksji. W 2014 i 2022 r. okazało się, że wiele jego ówczesnych spostrzeżeń jest aktualnych również i dziś.
Niezbrzycki jako dwunastolatek zaczął działać w harcerstwie. W 1917 roku wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). Przez następne trzy lata aktywnie walczył w antybolszewickiej partyzantce. Był wywiadowcą w Komitecie Naczelnym Kijów, a w 1918 roku został komendantem podporządkowanego POW harcerskiego oddziału destrukcyjnego. Prowadził kursy i szkolenia dla jego członków.
Oddział Niezbrzyckiego brał udział w licznych akcjach dywersyjnych na Podolu, specjalizując się zwłaszcza w sabotażu kolejowym. W 1919 roku, kiedy do Winnicy weszły wojska bolszewickie, Niezbrzycki za zgodą przełożonych nawiązał kontakt z wojskami carskiego generała Antona Denikina. Zyskał tym samym źródło materiałów wybuchowych potrzebnych do działalności dywersyjnej swojego oddziału. Przy okazji tych kontaktów odbył kurs kawalerii. Jako kurier przenosił meldunki przez front bolszewicko-galicyjski do Płoskirowa, za co między innymi został później odznaczony Krzyżem Walecznych.
W Płoskirowie zorganizował kolejny oddział bojowy, a jednocześnie prowadził pracę wywiadowcy. W czasie jednej z akcji został pojmany przez bolszewików, jednak udało mu się zbiec. W latach 1919 i 1920 był dwukrotnie sądzony przez Czeka za działania kontrrewolucyjne. We wrześniu 1920 roku Niezbrzycki został wydelegowany na Ukrainę w celu zorganizowania placówek wywiadowczych. Uznanie dla jego dotychczasowej pracy sprawiło, że po powrocie wysłano go do Kiszyniowa, gdzie miał dalej prowadzić swoją działalność. Niezbrzycki pełnił tam funkcję adiutanta komendanta okręgu czarnomorskiego. W międzyczasie dostał się na Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, a także został słuchaczem stołecznej Szkoły Nauk Politycznych.
Od października 1920 r. do listopada 1921 r. Jerzy Niezbrzycki pełnił funkcję eksponenta na placówkach wywiadowczych w Rumunii i Turcji, a także na sowieckiej Ukrainie (zajmował się tam dywersją). W styczniu 1922 r. skierowano go na pięciomiesięczny kurs do Centrum Szkolenia Podoficerów Piechoty w Grudziądzu. Po odbyciu szkolenia, już jako podporucznik, Niezbrzycki objął stanowisko dowódcy plutonu w 21 Pułku Piechoty w Warszawie. W 1924 roku został wydelegowany do Wydziału Opisowego Biura Ścisłej Rady Wojennej (BŚRW), gdzie służył jako referent. Brał wówczas udział w przygotowaniu opisu wojskowo-geograficznego rejonu Polesia, co zaowocowało znakomitą monografią („Polesie. Opis wojskowo-geograficzny i studium terenu”), którą wstępem opatrzył wybitny geograf wojskowy Henryk Bagiński. Po zakończeniu prac terenowych Niezbrzycki powrócił do koszar 21 Pułku Piechoty. W 1924 roku awansował na stopień porucznika i objął funkcję dowódcy kompanii.
W latach 1928-1930 ponownie został zatrudniony w Oddziale II Sztabu Głównego WP. W ramach służby w wywiadzie w 1928 r. trafił pod przykrywką dyplomaty do polskiej placówki w Charkowie, stolicy ówczesnej sowieckiej Ukrainy. Na własne oczy widział, jak wyglądał ukraiński Wielki Głód: „Wieś była martwa. Ani bydła, ani koni, ani drobiu, ani nawet psów czy kotów. Strzechy powyrywane. Gdzieniegdzie snuły się cienie o potwornych, szarozielonych twarzach”. Wszędzie czuło się odór trupów, a opowieści o kanibalizmie nikogo nie szokowały. Nie miał wątpliwości, że głód był „z całym cynizmem pomyślany, wyplanowany i zorganizowany przez bolszewików”. Po powrocie z Ukrainy został oficerem „Dwójki” w Referacie Wschód, a w 1930 r. kierownikiem polskiego wywiadu na Sowiety i był nim do ostatnich dni sierpnia 1939 roku.
Ulica w Charkowie 1932, przechodnie mijają zmarłych z głodu ludzi. (fot. Wikipedia)
Niezwykłe zdolności Niezbrzyckiego sprawiły, że referat Wschód stał się w krótkim czasie jedną z najskuteczniejszych komórek polskiego wywiadu. Jest to tym bardziej godne podkreślenia, że praca wywiadowcza na terenie sowieckiej Rosji stawała się coraz trudniejsza. Sukcesy dały Niezbrzyckiemu awans na stopień kapitana (w styczniu 1935 roku) oraz wzbudziły sympatię i szacunek przełożonych. Przykładem tego niezwykłego zaufania może być fakt, że Niezbrzycki został szefem samodzielnego referatu jeszcze jako porucznik, podczas gdy inni oficerowie „dwójki” służyli na podobnych stanowiskach w stopniu majora czy nawet podpułkownika. Uznaniu przełożonych często towarzyszyły szykany ze strony oficerów innych referatów (zwłaszcza zachodniego – Niemcy).
Ujawnił w tym okresie swój talent publicystyczny – pisywał do prasy cywilnej i wojskowej, głównie na tematy związane z sowiecką Rosją i Ukrainą, a także dotyczące bezpieczeństwa Polski. W przedwojennej Polsce obracał się w środowisku piłsudczyków. Jerzy Giedroyć w „Autobiografii na cztery ręce” wspomina, iż poznał go w tzw. Zakonie Nieznanego Żołnierza. Była to nieformalna grupa, „poniekąd klub dyskusyjny, poniekąd zaś grono, które próbowało ustalać wytyczne dla polityki państwa i sugerować pewne decyzje”. W jego skład wchodziło wielu oficerów, urzędników MSZ oraz m.in. prezydenci Poznania i Gdyni. Grono to np. „inspirowało politykę gospodarczą Matuszewskiego”. Jak pisał Giedroyć, Niezbrzycki należał do „czołowych autorów” jego pisma „Bunt Młodych” i był jego „ekspertem od spraw sowieckich”. Jako taki „stał na stanowisku prometejskim, był zwolennikiem współpracy polsko-ukraińskiej”.
Po klęsce 1939 r. Niezbrzycki wraz z drugim rzutem sztabu Naczelnego Wodza znalazł się w Rumunii. Po klęsce Francuzów przedostał się do Anglii. Tam został wykładowcą w Szkole Oficerów Wywiadu. Po II wojnie światowej został zatrudniony w Ministerstwie Informacji Rządu RP na uchodźstwie. W latach 1945–1949 przebywał w Londynie, wykładowca w Polskim Instytucie Spraw Wschodnich i Wolnym Uniwersytecie Polskim w Londynie, udzielał też konsultacji brytyjskim służbom specjalnym. W latach 1949–1958 zamieszkał w Paryżu, był konsultantem do spraw sowieckich Ministerstwa Spraw Zagranicznych Francji.
W czasie pobytu we Francji Niezbrzycki aktywnie publikował rozliczne teksty, nawiązał też współpracę z paryską „Kulturą”. Nieprzejednane antykomunistyczne poglądy różniły go coraz bardziej od Jerzego Giedroycia. Kroplą, która przelała czarę, stała się sprawa Czesława Miłosza.
W 1951 r. Miłosz, urzędnik MSZ PRL w latach stalinowskich, ogłosił zerwanie z ekipą Bieruta, wystąpił o azyl polityczny we Francji i dołączył do zespołu paryskiej „Kultury”. W publicznych wypowiedziach bronił swej wcześniejszej postawy: „W ciągu pięciu lat służyłem lojalnie mojej ludowej ojczyźnie […]. Przychodziło mi to tym łatwiej, że cieszyłem się, iż półfeudalna struktura Polski została złamana, że robotnicza i chłopska młodzież zapełnia uniwersytety, że została przeprowadzona reforma rolna, a Polska zmienia się z kraju rolniczego w przemysłowo-rolniczy”. I drwił z emigracji: „na tym, kto rozumiał dynamikę przemian zachodzących w Polsce, spory kilkuosobowych stronnictw robiły wrażenie bezużytecznej zabawy, a same postacie tych polityków wyglądały na figury z wodewilu”.
Miłosz spotkał się wtedy z krytyką najświetniejszych emigracyjnych nazwisk, ale Niezbrzycki posunął się dalej – twierdził, że w jego przekonaniu poeta jest „wtyczką Warszawy”. Było to powodem ostatecznego zerwania z „Kulturą” i zakończenia 20-letniej przyjaźni z Giedroyciem. Redaktor paryskiej „Kultury” tak wspominał rozmowę z Niezbrzyckim: „Pojechałem do niego i zapytałem: »Jakie masz dowody agentury Miłosza?«. A on na to: »Oto mój nos!«”.
Sprawa ta stała się głośna w polskich kręgach emigracyjnych i miała decydujący wpływ na decyzję o wyjeździe kapitana do Stanów Zjednoczonych w 1958 roku. Początkowo Niezbrzycki współpracował za oceanem z International Services of Information Foundation w Baltimore, następnie objął posadę w waszyngtońskiej Bibliotece Kongresu USA. Niezbrzycki został potem pracownikiem naukowym w czołowym amerykańskim ośrodku badań sowietologicznych – Instytucie Hoovera na Uniwersytecie Stanforda. Był ekspertem od spraw sowieckich Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA).
Jerzy Niezbrzycki, ps. „Ryszard Wraga”, „Bernard Andrews” (fot. geopolityka.net)
Niezbrzycki w swoich poglądach sprzeciwiał się zarówno rosyjskiemu jak i sowieckiemu imperializmowi. Ostro krytykował Polaków dążących do porozumienia z Rosją. Pisał w książce Rola i zadania emigracji polskiej:
„Myśl kapitulacyjna w stosunku do Rosji ma za sobą w naszych dziejach długą historię. Od paru wieków nie ma prawie pokolenia, w którym nie rodziły się idee porozumienia, oparcia, scalania z Rosją. Kapitulanci każdego pokolenia nie zważali na bezowocne rezultaty działalności swoich poprzedników, a zmuszeni do powoływania się na nich, dla dodania sobie otuchy a społeczeństwu wiary, celowo fałszowali historię, przypisując niepowodzenia, nieudolności Polaków, tylko nieporozumieniu ze strony społeczeństwa polskiego, jego wyłącznie błędom, a z reguły nie szukali przyczyn tych niepowodzeń tam, gdzie one są naprawdę ukryte, to znaczy po stronie Rosji (…)
Polityki kapitulacyjnej w stosunku do Rosji w ogóle stosować nie można, w szczególności nie może jej stosować naród polski. Istota bowiem państwowości rosyjskiej jest tego typu, że nie będąc krępowana wewnętrznymi względami czy oporami, nie uznaje żadnych kompromisów czy granic dla swej zaborczej polityki zewnętrznej, jeżeli nie jest skrępowana przez koniunkturę międzynarodową lub opór zewnętrzny. W stosunku do Rosji można prowadzić jedynie politykę oporu. Polityka uległości doprowadza niezmiennie do ostatecznego wchłonięcia przez Rosję obcego organizmu państwowego czy narodowego, włącznie do zagłady biologicznej, zatarcia języka i kultury. (…)
Imperializm rosyjski – carski był brutalny, okrutny i barbarzyński, ale nie pozostawiał wątpliwości, że jest reakcyjny. Nie wchodził do Polski z biało-amarantowymi sztandarami, z portretami Kościuszki czy Mickiewicza, nie przystrajał swych sołdatów w polskie orły i rogatywki, nie wygłaszał rewolucyjnych czy socjalnych haseł. O swej chęci zniszczenia państwowości polskiej i narodu polskiego mówił otwarcie i, jeżeli się tak można wyrazić – uczciwie. Niósł ze sobą rusyfikację, deptał religię, rugował język. Wskutek tego, z punktu niejako, mobilizował przeciwko sobie opór wszechnarodowy, stwarzał pomiędzy sobą a narodem podbijanym przepaść, co pozwalało na konserwację sił duchowych i moralnych, bez większej obawy, że wróg przeniknie do nich i rozsadzi je od wewnątrz. (…)
Imperializm sowiecki jest niemniej, a nawet znacznie bardziej okrutny, brutalny, barbarzyński i reakcyjny, lecz nie występuje z hasłem prymitywnej rusyfikacji, lecz perfidnej sowietyzacji, głosi hasła ochrony kultury narodowej, tłamsząc i gwałcąc tę kulturę przez rozbijanie społeczeństwa na atomy i kolejne deprecjonowanie podstaw duchowych i kulturalnych. Paraliżuje społeczeństwo w drodze stopniowego zatruwania jego świadomości, fałszowania przeszłości i teraźniejszości, szerzenia wzajemnej nieufności i rozbijanie solidarności. (…) Jedyny bowiem typ kapitulanta, który byłby do przyjęcia przez Rosję, jest taki, który nie stawia Rosji żadnych warunków i bez zastrzeżeń staje tylko i wyłącznie na gruncie rosyjskiej racji stanu.”
Z tej perspektywy Niezbrzycki oceniał również wyprawę kijowską 1920 r. Krytykował oficjalną historiografię sowiecką, która przedstawiała sojusz Piłsudski-Petlura jako „chęć restauracji na ziemiach ukraińskich władzy obszarników i kapitalistów”. Pisał w książce: Polska a „kapitalistyczna interwencja” w stosunku do w ZSRR 1918-1920: „Nasza wojskowa klęska pod Kijowem jest jednocześnie klęską tej ukraińskiej myśli narodowej, która podobnie jak cała myśl polityczna polska, pragnęła zachować związek Ukrainy z Europą”.
Należy pamiętać, że już od 1918 r. Sowieci dążyli zlikwidowania jakichkolwiek dążeń niepodległościowych Ukraińców i wchłonięcia tych ziem do państwa Lenina. Jak pisał Niezbrzycki: „20 XI 1918 r. partia bolszewicka powołuje znów bolszewicki rząd ukraiński, w skład którego weszli: Zatoński (rozstrzelany), Skrypnik (popełnił samobójstwo), Piatnikow (rozstrzelany), Rakowskij (skazany) […]. Na czele Ukraińskiej Rewolucyjnej Rady Wojennej stanął Stalin. Bolszewicy rozpoczęli już jawną akcję przeciwko ukraińskim tendencjom separatystycznym, przeciwko ukraińskiemu demokratycznemu rządowi ludowemu. Dnia 24 XII 1918 r. „Izwiestija” ogłosiły komunikat Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych, stwierdzający, że rząd sowiecki „nie uznaje nadal Ukrainy za niepodległe państwo”.
W przeciwieństwie do Sowietów, dowodzący wyprawą kijowską Piłsudski, jako jeden z nielicznych polityków europejskich dążył do niepodległości Ukrainy. Marszałek powiedział w maju 1920 r. w Winnicy (rodzinnej miejscowości Niezbrzyckiego): „Polska i Ukraina przeżyły ciężką niewolę. Oba te kraje należą do tych, na których panował stały terror. Już dziecko uczono tutaj, aby trzymało na uwięzi swe myśli. Niewola i prześladowanie były stałym udziałem obydwu krajów. Wolna Polska nie może być istotnie swobodną, dopóki naokoło panuje wciąż hasło niewolniczego poddawania woli narodowej przy przemocy terroru […]. Szczęśliwym będę, kiedy nie ja – mały sługa swego narodu – ale przedstawiciele sejmu polskiego i ukraińskiego ustanowią wspólną platformę porozumienia. W imieniu Polski wznoszę okrzyk: Niech żyje wolna Ukraina!”.
Marszałek Piłsudski i Symon Petlura w towarzystwie polskich i ukraińskich oficerów w Stanisławowie, 5 IX 1920 (fot. Wikipedia)
Postawa Marszałka wynikała z odwołania się do tradycji dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Obszar ten w II RP nazwany został przez Eugeniusza Romera „pomostem bałtycko-czarnomorskim”. O jego znaczeniu pisał Jerzy Nezbrzycki w książce Geopolityka, strategia i granice:
„największą bodaj wymowę w historii Europy posiada pomost bałtycko-czarnomorski, ciągnący się na przestrzeni 1 200 km pomiędzy ujściem Odry, Wisły i Niemna do Bałtyku – a Dunaju, Dniestru i Dniepru do Morza Czarnego. Pomost ten stanowi szeroki pas przejściowy pomiędzy Europą zachodnią a Europą wschodnią, integralnie związaną materialnie, duchowo i ideowo z olbrzymim kontynentem azjatyckim, jego zaborczością, niszczycielstwem i ciemięstwem ludów[10]. Odmienne pochodzenie geologiczne, odmienny układ geograficzny […], odmienność warunków klimatycznych rozdzieliły raz na zawsze nie tylko historię polityczną Europy zachodniej – przedziwną mozaikę narodowości – od Europy wschodniej, odciętej od oceanów, odciętej od wielkich szlaków idei gospodarczych i społecznych świata. (…)
Pomost ten stał się terenem jednaj z najbardziej doskonałych, a najwcześniejszych w Europie, federacji politycznych – federacji tym znakomitszej, że dokonanej mimo różnic narodowych i religijnych, bez użycia siły i barbarzyńskiego lub azjatyckiego terroru. Pomost ten stał się bastionem, o który rozbijał się najprzód […] imperializm germański. Pomost ten stał się wreszcie wielkim poligonem wojskowym, olbrzymim historycznym place d’arme’em, przez który ciągnęły szlaki wojenne z zachodu na wschód i ze wschodu na zachód. […]. Na tym to pomoście zatrzymywały się […] ekspansje polityczne i wojskowe coraz bardziej imperialistycznej Europy wschodniej i niemniej imperialistycznych państwowych organizmów Europy zachodniej […].
Odrębność geograficzna bowiem i etnograficzna sprawiły, że pomost ten posiada niejako przyrodzone naturalne warunki graniczne określone, bądż jak na północnym wschodzie „bramą smoleńską”, bądż jak na południowym-zachodzie „bramą morawska” i Karpatami, bądż też, jak na terenach przejściowych […] – wyraźną odrębnością etnograficzną i tendencjami grawitacji kulturalno-duchowej i gospodarczej. Wspaniałe możliwości pomostu własnej rozbudowy, w całkowitej odrębności i niezależności od wschodnich i zachodnich sąsiadów (…)
Zarówno w okresie rokowań brzeskich, jak też i w Wersalu nie było ani jednego czynnika decydującego, ani nawet dokładnie (jeśli chodzi o koalicję [państw zachodnich]) zorientowanego w istocie zagadnienia pomostu […] z punktu widzenia interesów świata. Nie zdano sobie zupełnie sprawy z tego, że wszystkie twory polityczno-państwowe, które będą dowolnie wykrawane na tym terenie, a nie będą stanowiły harmonijnej całości i nie zapewnią należytej siły, zdolnej do zachowania całkowitej obronności zarówno wobec wschodu, jak i też zachodu zostaną skazane na zagładę w wyniku niewątpliwego odrestaurowania się prędzej czy później obu imperializmów: germańskiego i moskiewskiego. (…)
Niezmiennym prawem rozwoju imperializmu kontynentalnego (a więc i rosyjskiego) jest niszczenie buforów i kompletna centralizacja, podczas gdy imperializm morski dąży zawsze do liberalizmu politycznego i gospodarczego w postaci dominiów i kolonii autonomicznych. W swym ruchu postępowym w tym kierunku Rosja w XVIII wieku zlikwidowała wspólnie z równie kontynentalnym imperializmem germańskim olbrzymi bufor – Rzeczpospolitą, stratowawszy [wcześniej] Ukrainę, państwa bałtyckie, zagroziwszy Szwecji, Mołdawii i Imperium Ottomańskiemu, a w XIX wieku osiągnęła olbrzymie sukcesy, zniszczywszy szereg buforów (państwa kaukaskie, Chiwę i Bucharę) i rozszerzywszy się daleko na południe swoją strefę wpływów (Palestyna, Persja, częściowo Afganistan)”.
Współczesna mapa pomostu bałtycko-czarnomorskiego (fot. NASA)
Jerzy Niezbrzycki zmarł 30 stycznia 1968 r. i został pochowany na cmentarzu w Leesburgu (USA). O tym, że w rodzinne strony nie wróci, wiedział już w 1946 r., zaraz po wojnie. Napisał wtedy: „Gdziekolwiek będę umierać, wydaje mi się, że w ostatniej chwili widzieć będę szeroko rozlany srebrno-stalowy Dniepr i niekończące się w dali zieleń i barwy stepu… łuki olbrzymich mostów… a przede wszystkim widzieć będę niezrównane w swym kolorze niebo, poczuję żar ukraińskiego słońca i podmuch stepowego wiatru przynoszącego ze sobą uderzającą woń ziemi, zieleni i kwiatów, zapachy życia i śmierci”.
Do myśli Jerzego Niezbrzyckiego i idei pomostu bałtycko-czarnomorskiego Eugeniusza Romera odwołuje się m. in. Jacek Bartosiak, który w swojej książce „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju” uwspółcześnił wiele związanych z nią zagadnień. Zrozumienie znaczenia przestrzeni, którą opisują jest konieczne aby móc skutecznie przeciwstawić się barbarzyńskiej inwazji Ukrainy przez Federację Rosyjską.
Bruno Marek Wojtasik
Źródła:
Niezbrzycki J., Geopolityka, strategia i granice, Ancona 1945
Niezbrzycki J., Rola i zadania emigracji polskiej, Rzym 1945
Niezbrzycki J., Polska a „kapitalistyczna interwencja” w stosunku do w ZSRR 1918-1920, Rzym 1945.
Bartosiak J., Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju, Warszawa 2018.
Grajżul T., Ukraina Sowiecka w latach 1921-1929 w raportach polskich dyplomatów, „Meritum” 2009, Tom 1, s. 133–161.
Krzak A., Kapitan Jerzy Antoni Niezbrzycki, „Rocznik Archiwalno-Historyczny Centralnego Archiwum Wojskowego” 31, Nr. 2 (2009), s. 300–310.
Miłosz Cz., Nie, „Kultura” 1951, Nr 5/43, s. 3-13.
https://geopolityka.net/jerzy-niezbrzycki-mysl-kapitulacyjna-wobec-rosji[dostęp 25.07.2023].
https://geopolityka.net/geopolityka-miedzymorza-w-rozwazaniach-ryszarda-wragi[dostęp 25.07.2023].
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Niezbrzycki[dostęp 25.07.2023].
https://pl-pl.facebook.com/P.F.Woj/photos/jerzy-niezbrzycki-vel-ryszard-wragaas-przedwojennego-polskiego-wywiadu-uznawany-/681308221951531[dostęp 25.07.2023].
https://www.polskieradio.pl/39/156/artykul/2929165,wznosze-okrzyk-niech-zyje-wolna-ukraina-pilsudski-i-przyjazn-polskoukrainska[dostęp 25.07.2023].