W marcu i kwietniu 1939 r. do Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte oddelegowano kilkudziesięciu żołnierzy stacjonującej w Kielcach 2 Dywizji Piechoty Legionów. Jednym z nich był urodzony w Ociesękach kpr. Władysław Domoń.
Pełniąc służbę wojskową na Westerplatte był zastępcą dowódcy trzynastoosobowej załogi wartowni nr 2, której powierzono zadanie obrony południowego odcinka półwyspu. Trójka żołnierzy na czele z kpr. Domoniem w nocy z 1 na 2 września 1939 r. otrzymała polecenie przeprowadzenia niebezpiecznego patrolu wzdłuż kanału portowego:
„Po upływie 30 minut odzywa się centrala. Grudziński przyjmuje rozkaz od majora Sucharskiego: kapral Domoń dobierze sobie dwóch ludzi i pójdzie na patrol wzdłuż muru nad kanałem, zbada dokładnie teren i zamelduje się na placówce „Przystań”. O wynikach patrolu należy zameldować dowództwu telefonicznie. Grudziński wezwał mnie do siebie i powtórzył rozkaz (..) Wybrałem sobie Ortiana, który nie odstępował mnie na krok i kaprala czynnej służby Barańskiego. Wzięliśmy po dwa granaty, nasadziliśmy okopcone bagnety. Wyjąłem medalionik, który dostałem od swojej matki, i ucałowałem go. Przeżegnaliśmy się i wyszliśmy z wartowni” – fragment relacji Władysława Domonia, w której opisał swoje przeżycia z siedmiu dni obrony Westerplatte.
Nasz bohater przyszedł na świat 29 lipca 1917 r. we wsi Ociesęki w południowo-wschodniej części Gór Świętokrzyskich. Pochodził z wielodzietnej rodziny Jana i Jadwigi z d. Wójcik, a jednym z jego braci był późniejszy ppłk. Ludwik Domoń – oficer Armii Polskiej na Wschodzie ranny w bitwie o Monte Cassino.
Dzieciństwo, które nasz bohater spędził w rodzinnej miejscowości przeplatało się z nauką w szkole powszechnej w Ociesękach, do której uczęszczał w latach 20-tych. Dzięki wsparciu brata Ludwika oficera Wojska Polskiego Władysław mógł kontynuować naukę w jednej ze szkół w Radomiu. Po jej ukończeniu postanowił pójść w ślady brata i związał swoje życie z wojskowością. Przez trzy lata uczęszczał do Szkoły Podoficerskiej Piechoty dla Małoletnich nr 3 w Nisku, a następnie został instruktorem w kompani ciężkich karabinów maszynowych w 2 Pułku Piechoty Leg. w Sandomierzu. Na przełomie lat 1938/39 uczestniczył w kursie dla podoficerów nadterminowych 3 pp Leg. w Jarosławiu, po którym otrzymał przydział do Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte.
Jako podoficer 2 pp. Leg. w Sandomierzu w marcu 1939 r. został oddelegowany do obrony polskiej strażnicy na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Służba na nowym terenie od samego początku była bardzo trudna. Jak wspominał chorąży J. Gryczman „stale byliśmy w pełnym pogotowiu, tym bardziej, że załoga jeszcze niezbyt dobrze znała teren, urządzenia i stosunki panujące w Gdańsku”. W trakcie pobytu na Westerplatte żołnierze uczestniczyli w szkoleniu wojskowym, a także przygotowywaniu półwyspu do obrony na wypadek konfliktu zbrojnego. Sytuacja zaogniła się 25 sierpnia wraz z przybyciem pancernika Schleswig-Holstein. Tego dnia nasz bohater trafił do obsady wartowni nr 2. Budowla z racji swego położenia była narażona na bezpośredni atak niemieckiego okrętu.
Kpr. Władysław Domoń. Lata 30-te (Żr. foto Kalina D., Ociesęki i okolice: dziedzictwo małych ojczyzn, Białystok 2018)
W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 r. Władysław Domoń pełnił rolę obserwatora nad kanałem portowym. Kiedy o godz. 4: 45 żołnierze niemieccy wspierani ogniem pancernika i artylerii zaatakowali Westerplatte obsada wartowni nr 2 na czele z kpr. Bronisławem Grudzińskim zajęła wcześniej wyznaczone pozycje. Wówczas nasz bohater za pomocą karabinu wybił okna w kierunku na bramę główną oraz dwa dalsze okna strzelnicze osłonięte workami z piaskiem. Od tego momentu kpr. Domoń uczestniczył w walkach, jako strzelec ręcznego karabinu maszynowego, o czym wspominał kpr. Grudziński.
Wieczorem 1 września dowódca wartowni nr 2 przyjął rozkaz mjr Sucharskiego o przeprowadzeniu patrolu wzdłuż kanału portowego. Celem zadania było zbadanie terenu, aż do placówki „Przystań” oddalonej o kilkaset metrów na północny-zachód. Dowódcą patrolu złożonego z ochotników – strzelca Aleksandra Ortiana oraz kaprala Piotra Barańskiego został Władysław Domoń. Po otrzymaniu rozkazu cała trójka wyruszyła w wyznaczonym kierunku, choć jak wspominał Domoń „z takiego patrolu można było już nie powrócić”. Słowa te nie były bezpodstawne. W warunkach nocnych niebezpieczeństwo czyhało zarówno od strony wroga, jak i własnych żołnierzy, którzy mogli uznać patrol za niemiecki oddział:
„Koledzy życzyli nam szczęśliwego powrotu, a Grudziński długo patrzył za nami. Pierwszy poszedł Ortian, parę kroków za nim szedłem ja, a za mną Barański. Noc była widna, księżyc wschodził, posuwaliśmy się bardzo ostrożnie, badając niemal każdy krzak, każdy pień drzewa, wychyliliśmy głowy za rozbity mur nad kanałem. Zbliżamy się do placówki „Przystań”. Pomyślałem, że tu można „połknąć śledzia”, jeśli nie od Niemców, to od swoich. Około 60 m przed placówką zatrzymałem się, postanowiłem podejść do niej od tyłu. Zaledwie uszliśmy parę kroków, zatrzymała nas obsługa erkaemu, która miała stanowisko na samym skraju wału, od strony wartowni nr 2. Podałem hasło, poznali mnie”.
Po uzyskaniu informacji o braku zagrożenia zdecydowano o powrocie do wartowni. Sytuację tą patrol wykorzystał do uzupełnienia zapasów żywności. W relacji Domonia czytamy „mój przedni szperacz zatrzymał się, podczołgałem się do niego i pytam, o co chodzi? Ortian prosi o pozwolenie zebrania jabłek dla kolegów (..) Około 50 m w lewo od nas leżały wywrócone z korzeniami jabłonie. Nie jedliśmy i nie piliśmy przez cały dzień, gardła mieliśmy zaschnięte od kurzu i gorączki”. Strzelec Ortian osłaniany przez kaprali Domonia i Barańskiego zdołał zgromadzić prowiant, jednak sytuację zakłóciła niemiecka seria z karabinu maszynowego. Jak tłumaczył Domoń „była to jednak krótka seria. Niemcy chcieli wywołać „wilka z lasu”. Po 10 minutach czołgając się wyruszyli w kierunku wartowni nr 2.
Po zakończeniu patrolu kpr. Domoń wysunął pomysł o uzupełnieniu brakującego zasobu wody. Po uzyskaniu pozwolenia kpr. Grudzińskiego nasz bohater skierował się w miejsce pompy wodnej położonej ok. 30 metrów od budynku wartowni. Jak wspominał „położyłem się na plecach i zacząłem pompować. Ogarnęła mnie radość na widok wody, ale zaraz potem wściekłość – pompa jest stara, zardzewiała i piszczy”. Skutek był natychmiastowy – Niemcy otworzyli ogień w kierunku placówki. Według Domonia „Trochę wody się rozlało, ale z pięć litrów przyniosłem na wartownię”.
W trakcie kolejnych dni walki przybierały na sile. Już drugiego dnia obrony na skutek silnego ostrzału artyleryjskiego poważnemu uszkodzeniu uległa wartownia nr 2. W tej sytuacji część załogi pozostała w niższej kondygnacji budynku, natomiast kilku żołnierzy pod dowództwem kpr. Domonia zajęła pozycje w górnej części obiektu, gdzie jak wspominał nasz bohater „strop zawalony, ściany popękane, ale jeszcze stoją”. W takich warunkach ostrzeliwano się, aż do 7 września, kiedy nastąpiło zawalenie górnej kondygnacji.
W tym czasie oddziały niemieckie bezskutecznie próbowały zająć obszar Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Obiektem, który w znaczący sposób ucierpiał w wyniku działań artylerii i lotnictwa niemieckiego był budynek wartowni, w której służbę pełnił kpr. Domoń. Świadczą o tym relacje ppor. Zdzisława Kręgielskiego dowódcy placówki „Przystań”, a także st. ogn. Leonarda Piotrowskiego zbrojmistrza WST na Westerplatte. Pomimo katastrofalnej sytuacji placówki, tylko trzej Franciszek Zameryka, Jan Zmitrowicz i Piotr Barański zostali ranni. Mjr Henryk Sucharski w dniu kapitulacji na widok zniszczonego obiektu powiedział: „Mieliście szczęście od Boga, że wszyscy żyjecie”.
7 września 1939 r. polscy obrońcy poddali się. Podoficerowie, szeregowcy i pracownicy cywilni zostali przewiezieni do stalagu IA w Stablack w ówczesnych Prusach Wschodnich. W trakcie pobytu w obozie kpr. Domoń, wraz z kpr. Janem Stradomskim dokonali ucieczki, jednak po dotarciu w okolice Łomży zostali zatrzymani. Za karę spędzili dwa tygodnie w bunkrze wypełnionym po kolana wodą.
Władysław Domoń w czasie wojny pracował w niemieckim gospodarstwie, gdzie poznał przyszłą żonę Lidię Masłową wywiezioną wraz z młodszą siostrą na roboty przymusowe z terenów ZSRR. Po wojnie para zamieszkała w Kielcach. W maju 1945 r. Władysław zatrudnił się, jako konduktor w Państwowej Komunikacji Samochodowej w Kielcach. Pracę kontynuował, jako dyspozytor, a następnie starszy rewizor do przejścia na emeryturę w 1978 r.
Tablica upamiętniająca Władysława Domonia pod adresem Rynek 15 w Kielcach (Źr. foto OMPiO)
Po wojnie zaangażował się w działalność upamiętniającą czyn zbrojny Westerplatczyków. W marcu 1957 r. uczestniczył w spotkaniu żołnierzy zainicjowanym przez por. Leona Pająka, pomagając mu w sporządzeniu wydanej trzy lata później ewidencji załogi Westerplatte. W tym samym roku Władysław Domoń otrzymał Krzyż Orderu Wojennego Virtuti Militari. W 1970 r. powyższe odznaczenie przekazał do Szkoły Podstawowej w rodzinnych Ociesękach.
Przez lata jego mieszkanie przy Rynku, a następnie przy ul. Paderewskiego służyło, jako punkt kontaktowy dla byłych obrońców Westerplatte. Jego spotkania z młodzieżą – harcerzami, a także uczniami ze Szkoły Podstawowej nr 12 im. Obrońców Westerplatte w Kielcach cieszyły się dużym zainteresowaniem. Pod koniec lat 70-tych nasz bohater został uwieczniony w filmie „Opowieść współczesna o Leonie Pająku, najstarszym żyjącym oficerze obrony Westerplatte”.
Władysław Domoń zmarł 16 listopada 1984 r. Został pochowany na Cmentarzu Prawosławnym w Kielcach. W marcu 2016 r. staraniem syna Andrzeja na ścianie kamienicy przy Rynku 15 w Kielcach odsłonięto tablicę upamiętniającą naszego bohatera.
Gracjan Duda
Źródło:
Banaszek T., Garnizon Sandomierz w latach 1918-1939, „Przegląd Historyczno-Wojskowy”, t.12, 2011
Cichocka L., Pan Władysław był jednym z bohaterskich żołnierzy westerplatczyków. Jego syn chce go upamiętnić, „Echo Dnia”, 2015
Kalina D., Ociesęki i okolice: dziedzictwo małych ojczyzn, Białystok 2018
Mularczyk J., Z Kielecczyzny na Westerplatte. Losy obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej, Kielce 2022
Westerplatte, oprac. Z. Flisowski, Warszawa 1971
Fotografia została zaczerpnięta z: Bundesarchiv Bild 183-2008-0513-500, Danzig, Westerplatte, Wald – Obrona Westerplatte – Wikipedia, wolna encyklopedia